Gdy tylko wyszedł i zatrzasnął drzwi, wstałem i potrząsłem lekko dłońmi, rozglądając się po pomieszczeniu. Super. Będę naprawdę szczęśliwy, jeśli obejdzie się bez wizyty u pielęgniarki. Już nie raz byłem w gorszej sytuacji i obeszło się bez wyprawy do niej, więc teraz też raczej nie będę zmuszony tam iść...miejmy taką nadzieję... Usiadłem na kanapie w salonie i chcąc chociaż na chwilę zapomnieć o całej sytuacji, sięgnąłem po słuchawki. Kuroi, który najwyraźniej przez cały czas siedział w pobliżu, wyjrzał gwałtownie zza drzwi znajdujących się naprzeciwko i niepewnie spoglądał raz w lewo, raz w prawo oceniając, czy aby na pewno może jeż wyjść. Widząc mnie siedzącego spokojnie w pomieszczeniu, w sekundzie zerwał się z miejsca i podleciał. Dobrze wiedząc, że coś się stało, usiadł koło mnie przygotowany do ewentualnego ataku lub wykonania poleceń. Sam nie byłem pewien, czy chłopak z niewiadomych powodów nagle wpadnie, wyrywając tym razem drzwi z zawiasów. Gdy ból trochę ustąpił postanowiłem wyjść na spacer. Ptak najwyraźniej nie chciał ustępować mi nawet na krok i usiadł mi na ramieniu. Przed drzwiami spojrzałem na palce. Najlepiej nie wyglądały.
<Ivan?>