wtorek, 20 sierpnia 2019

Nowy blog już otwarty!

Witam wszystkich serdecznie. Na Discordzie już pojawiła się informacja, lecz tu zawiadamiam drugi raz: blog na który się przenosimy już otwarty!

Death City

wtorek, 7 maja 2019

Od Seo-Joon'a C.D Ivan



Gdy tylko wyszedł i zatrzasnął drzwi, wstałem i potrząsłem lekko dłońmi, rozglądając się po pomieszczeniu. Super. Będę naprawdę szczęśliwy, jeśli obejdzie się bez wizyty u pielęgniarki. Już nie raz byłem w gorszej sytuacji i obeszło się bez wyprawy do niej, więc teraz też raczej nie będę zmuszony tam iść...miejmy taką nadzieję... Usiadłem na kanapie w salonie i chcąc chociaż na chwilę zapomnieć o całej sytuacji, sięgnąłem po słuchawki. Kuroi, który najwyraźniej przez cały czas siedział w pobliżu, wyjrzał gwałtownie zza drzwi znajdujących się naprzeciwko i niepewnie spoglądał raz w lewo, raz w prawo oceniając, czy aby na pewno może jeż wyjść. Widząc mnie siedzącego spokojnie w pomieszczeniu, w sekundzie zerwał się z miejsca i podleciał. Dobrze wiedząc, że coś się stało, usiadł koło mnie przygotowany do ewentualnego ataku lub wykonania poleceń. Sam nie byłem pewien, czy chłopak z niewiadomych powodów nagle wpadnie, wyrywając tym razem drzwi z zawiasów. Gdy ból trochę ustąpił postanowiłem wyjść na spacer. Ptak najwyraźniej nie chciał ustępować mi nawet na krok i usiadł mi na ramieniu. Przed drzwiami spojrzałem na palce. Najlepiej nie wyglądały.

<Ivan?>

piątek, 3 maja 2019

Od Niccolò'a C.D Nino


Była to już moja ostatnia lekcja, a potem miałem czas na spotkanie się z moją kochaną i piękną siostrą.
Po zajęciach poszedł do mnie Profesor X i powiedział, że za 16 dni czeka mnie misja, p szczegóły miałem dostać nazajutrz. 
W drodze do mojego pokoju spotkałem Nino. - Chodź, szybko, muszę ci coś powiedzieć.- szepnąłem ciągnąc ją za rękę. Zaprowadziłem ja do mojego pokoju i zamykając drzwi rzekłem - Dostałem misję. Nareszcie będę chociaż chwilę poza szkołą.-
- Widzę, że się cieszysz. Nie mogłeś już usiedzieć w miejscu.- odpowiedziała z uśmiechem. - Musimy więc teraz nadrobić czas przez który nie będę Cię wiedzieć - odparłem z nadmiernym dramatyzmem. - A wiesz w ogóle na czym będzie polegać twoje zadanie? - zagadnęła. - Nie. Po szczegóły mam się zgłosić jutro. Jestem też ciekaw z kogo mi przydzieli Profesor X. - stwierdziłem zamyślony. - Może zostanię wybrana, w końcu jesteśmy rodzeństwem i dobrze się dogadujemy. Takie zgranie jest ważne w zespole.- powiedziała ucieszona.
- Raczej nie. Nie powiadomili cię jeszcze, więc jest to mało prawdopodobne.- szybko poszedłem jej głośne rozmyślania.
Następnego dnia rano.
Wstałem zmęczony, ponieważ długo myślałem co za zadanie na mnie czeka. Szybko umyłem się, ogoliłem kilkudniowy zarost i ubrałem się w krótkie czarne szaty z czerwonymi dodatkami. Następnie zjadłem śniadanie i wyszedłem. Było jeszcze wcześnie więc udałem się na dwór żeby odetchnąć świeżym powietrzem jakieś 20 minut później dołączyła do mnie siostra uśmiechnięta od ucha do ucha.
 - Co cię tak cieszy od samego rana, w dodatku że nie lubisz wcześnie wstawać? - zapytałem ciekaw. 
- Mam też dla Ciebie informacje odnośnie misji. Też będę w niej uczestniczyć i mamy się stawić o 8 w sali 103. Profesor będzie planować z nami przebieg misji. Na czas przygotowań będziemy zwolnieni z części lekcji. - powiedziała. 
- Dobrze, więc mamy jeszcze jakieś pół godziny. Usiądźmy razem i odpocznijmy- mówiąc wskazałem ręką miejsce ma trawie. 
- Zgoda Oni-san. - usiadła obok przytulając się do mnie.

<Nino?>




czwartek, 2 maja 2019

Od Ivan'a C.D Seo-Joon


Co tak brzdękoli?! Ruszyłem na poszukiwania, tu nie, tu też... Kurdupel. Miałem pokój daleko od chłopaka, a i tak było głośno. Popatrzyłem wściekły na niego. Zamknąłem mu klape na palcach. 
- dość, kur.wa. cisza - prychnąłem, wbijając wzrok, w jego zdziwioną twarz. 
- co tak gębe rozwierasz? - prychnąłem idąc do wyjścia. Wróciłam do pokoju. Położyłem się na łóżku. Cisza, idealnie. Za chwile znów. Ruszyłem w tamtą stronę, znów wpadłem mu do pokoju. 
- ty jeb.nięty jesteś. - zawarczałem i przetrzasnąłem mu palce zaczynając przyciskac klapę, tak by mu połamać te głupie paluchy.
- tak, teraz dobrze - zacząłem mruczeć mu do ucha. Naciskalem całym ciężarem ciała. 
- no... Teraz będzie cisza - wyszeptalem mu do ucha, poklepałem go po poliku. Wróciłem do siebie. Co by tutaj zrobić... Coś co nie obudzi Ivan'a. To nie jest takie proste, muzyka, książki czy gra może go znow tutaj przywrócić. Poszedłem ćwiczyć na siłownię. To go na pewno nie obudzi.

<Seo-Joon?>

niedziela, 28 kwietnia 2019

Od Seo-Joon'a C.D Ivan

Poszedłem za chłopakiem. Gdy to zobaczył, spojrzał na mnie podejrzliwie, jakby chciał coś powiedzieć, ale zaraz jakby informacja o którą miał zamiar zapytać stała się nie potrzebna i swobodnym krokiem poszedł dalej. Ja również poszedłem dalej, ignorując sytuację. Dziwnie milczał. Pomyślałem, że może po prostu obawiał się ewentualnej rozmowy z nauczycielami po ostatnim wydarzeniu. W sumie nie znajdowaliśmy się w najgorszej z możliwych sytuacji, ale najlepsza ona też nie była. Zawsze Estebana mógł zgłosić to komuś, a nauczyciel która nas zauważył, zainteresować się sprawą. Mamy jednak pewność, że nie był to X, gdyż wygłaszał on wtedy tą swoją jakże nudną i długą przemowę. Pierwszy raz jego paplanina wyszła na dobre. Inny nauczyciel może darować nam to wszystko, lub załatwić wszystko po swojemu nie informując nikogo innego. Weszliśmy do budynku D.
- Potem przyjdę...-mruknął nie podobnie do siebie Ivan.
Trzasnął drzwiami od swojego pokoju, przez co się zatrzymałem i zdziwiony patrzyłem w nie chwilę. Coś mi tu coraz bardziej nie pasowało. Czyżby to był Arthur? Nieeee.... Nie możliwe. Nic takiego się nie działo, co by mogło wygonić na zewnątrz tamtą łajzę. Po prostu ma zły dzień. W tym przekonaniu udałem się do siebie. Zacząłem szukać sobie jakiegoś zajęcia. Wydawało mi się, że szybko mu nie przejdzie, a za nim mnie odwiedzi minie trochę czasu, więc nie mogłem sobie bezczynnie siedzieć. Pomęczyłem chwilę Kuroi'ego, po czym usiadłem przy pianinie. Grałem może z pięć minut, gdy nagle ktoś otworzył drzwi. Spojrzałem kątem oka za siebie, gdzie zobaczyłem Ivan'a.

<Ivan?>

sobota, 20 kwietnia 2019

Życzenia i event Wielkanocny


Z okazji świąt Wielkiej Nocy, chciałabym złożyć wam wszystkim, tym aktywnym, jak i
nie, najserdeczniejsze życzenia. Dużo zdrowia, pogody ducha, miłej, rodzinnej atmosfery, smacznego jajka, aby w te święta mogliście odpocząć od codziennego trudu i oczywiście mokrego Śmingusa Dyngusa. Wybaczcie, nie umiem składać życzeń.


Z okazji tego jakże wspaniałego święta, postanowiłam zorganizować event!(brawoo! W końcu robisz coś pożytecznego, a nie mordujesz słuchawki) Event będzie składał się z trzech etapów.  Jeśli chcecie wziąść udział w evencie, proszę, powiadomcie mnie o tym, gdyż robię listę uczestników.

Etap I
Napisz opowiadanie, w którym opiszesz jak Twoja postać przeżyła tegoroczne Święta Wielkiej Nocy.
• minimum 450 słów
• opis wyglądu pisanek
• akcja opowiadania rozegrana podczas jednego dnia
Należy wysłać do dnia: 30.04

Etap II
Stwórz pisankę/kartkę Wielkanocną. Sposób - dowolny. 
Np:
• rysunek (na kartce, w programie graficznym - jak kto woli)
• użycie gotowych już zdjęć (dobrze byłoby się zapytać o zgodę ich autorów. Sposób jak zawsze dowolny.)
Nie ograniczajcie się do tych dwóch pomysłów. Są to tylko przykłady. Twórzcie i wymyślajcie co tylko chcecie! Miłe widziane są nawet pomalowane styropianowe jajka, czy coś. Wykarzcie się tą kreatywnością!
Należy wysłać do dnia: 15.05

Etap III
Napisz wiersz, rymowankę, życzenia (w miarę rymujące się)
Tutaj cokolwiek. Długość nieograniczona, nie ma też żadnego minimum.
Należy wysłać do dnia: 26.05

Proszę was, aby wszystkie, ale to wszystkie prace były stworzone przez was. 

Mogę przedłużyć terminy wysyłania prac, które należy kierować do mnie na Howrse (julczydlo1) lub na discorda (°Inna•Innaczej° #6561 ) i ewentualnie na e-mail (szkolamordercow@gmail.com) jeśli macie jeszcze jakieś pytania, bo np. czegoś nie napisałam (mogło mi umknąć) to piszcie i pytajcie ^^

Nagrody są jeszcze do ustalenia (ale na pewno się pojawią). Zachęcam do brania udziału oraz życzę powodzenia!

Od Ivan'a C.D Seo-Joon

Gdy tylko mieliśmy się ruszyć, usłyszeliśmy, że ktoś otworzył wejście na dach. Popatrzyliśmy po sobie i jak najdyskretniej, schowaliśmy się za kominem. Mieliśmy nadzieję,że tutaj nie przyjdą. Gdy poszli, usiadłem na naszym poprzednim miejscu. 
- gdyby nas zobaczyli... - westchnąłem. Poprawiłem włosy i popatrzyłem na Seo-Joon'a. - mielibyśmy przeje.bane. podpici uczniowie, w nocy siedzący na dachu - zaśmiałem się. Popatrzyłem w niebo. Cudownie, cicho, nawet zimno... Mimo to, cudownie. Siedzieliśmy na dachu do wschodu słońca. Rosa, poranne promienie słońca. Dopiero teraz ruszyliśmy do wyjścia, a później do pokoi. 
Tak jak przewidział, za miast zajęć poszliśmy siedzieć do auli. Usiadłem obok Seo-Joon'a. 
- nie mamy wyjścia, hm?-spytałem na lekkim kacu. 
- nie- rozglądnąłem się, przy drzwiach byli nauczyciele. Nauczyciele obok rządów. Pilnują nas. Profesor X, bardzo długo przemawiał. Miałem już dość. Rozejrzałem się znów. 
- mmm myślę, że muszę iść do toalety - wyszczeliłem. Popatrzyłem mu w oczy. - twoja sprawa czy też chcesz - położyłem palec na jego czole i wstałem ruszając do wyjścia. Nauczyciel oczywiście się nie zgodził, przecież wytrzymam. Wmówienie, że nie -nie było trudne. Uśmiechnąłem się stojąc za drzwiami. Stojąc za ścianą po może... 30 minutach? Innymi drzwiami wyszedł Seo-Joon. Uśmiechnąłem się szeroko do niego. 
Klasnąłem w dłonie. 
- nowy nauczyciel, siedzi na korytarzu. Zdenerwowany przemową - oznajmiłem i wskazalem palcem, na mężczyznę, na ławce. Nerwowo ruszał nogą. Czytał pod nosem z kartki. 
- wygląda na samotnika, z przymusu, nie lubiany przez innych, mimo, że nie wydaje się nudną osobą. Inni go omijali, idealnie będzie, go nastraszyć. - popatrzyłem na chłopaka.
- mamy wystarczające problemy. 
- wiem, ale co nam szkodzi?
- od razu sie narazić? 
- nie widze problemu - prychnąłem - z Tobą nigdy się nie rozerwe. - dodałem z delikatnym uśmiechem i doszedłem od swojego pomysłu. Po kilku minutach, ruszył się w stronę wejścia, popatrzył na nas. Chciał nas już zabrać do środka, ale poszliśmy. Nagle usłyszeliśmy za sobą Estabana. Kaczka nie był zadowolony. 
-ej a wy gdzie?- ruszyliśmy szybkim krokiem. - mówię do was. - krzyknął. Złapał mnie za ramię. Nie spodziewałem się tego, że za chwile dostane w szczękę.
- mówię do ciebie. - powiedział, już ode mnie odskoczył, gotowy na bójke. Myślałem, że jak go wtedy nastraszylem to da mi spokój. Zacząłem masować bolące miejsce. Zerknąłem na Seo-Joon'a. 
- języka w gębie nie masz? - skakał cały czas. Dostał; szybkiego strzała w twarz. Usłyszałem chrupnięcie jego nosa.
- myślałem, że nie chcesz zostać złożony, do mojego boga? - uniosłem brew. 
- nie przestraszysz mnie - powiedział pewnie. 
- nie chce cie straszyć - odpowiedziałem i znów dostałem. 
*
Rzuciłem się na chłopaka, powalajac go na podłogę, uderzył. Rozległo sie echo. Uderzałem raz, po razie. Trzymałem jego dłonie, nad jego głową. Miał dość. Odsunąłem się. Znów ten karzeł. Zmarszczyłem brwi patrząc na niego. Wychylił sie jakiś nauczyciel.
- Ej co tutaj się dzieje?! - krzyknął i ruszył w naszą stronę. Chłopak podniósł się z ziemi i poszedł. Zrobiłem to samo za nim nauczyciel zdążył wyjść. Popatrzyłem zdziwiony na karła. Po co idzie ze mną? Aaa tak, nie wie, że tutaj jestem. Zabawie się nim. 

<Seo-Joon?>

Od Seo-Joon'a C.D Ivan

Chcąc, czy nie chcąc musimy teraz tu siedzieć. Schodząc na dół, zapewne na kogoś byśmy się natknęli. Już za samo hałasowanie podczas ciszy nocnej prawdopodobna jest nie mała kara, więc chyba nawet nie chcę myśleć co by było za siedzenie na dachu. Położyłem się i zacząłem wpatrywać się w gwiazdy. 
- Tylko nie uśnij tu. Nie będę ci potem znosić na dół. - zaśmiał się, na co spojrzałem na niego.
- Nie idę spać...nawet mi się nie chce.
Nagle do moich uszu dobiegły jakieś szmery i inne odgłosy. Kto lub co o tej godzinie mógłby robić na zewnątrz budynku? A to niby my hałasujemy. Przeturlałem się na koniec dachu i popatrzyłem w dół.
-Co ty robisz? - usłyszałem zza siebie.
- Cicho, bo jeszcze nas zauważą.
Chłopak podszedł i usiadł koło mnie. Od razu pociągnąłem go za bluzę tak, aby się położył.
- Chcesz, żeby nas zauważyli? - mruknąłem patrząc na Ivan'a. W odpowiedzi tylko zaprzeczył głową.
Znów zacząłem wpatrywać się w dół. Wszyscy nauczyciele stali obok siebie, a X najwyraźniej coś komuś wyjaśniał. Byłaby to dobra okazja, aby teraz iść do pokoju, ale tajemnicza postać, której wszystko było wyjaśniane, zbyt bardzo mnie zaciekawiła, aby dać sobie spokój i udać się spowrotem do siebie.
- Jak myślisz, kto to jest?- szepnąłem do chłopaka.
- Hm...nie wiem. Może to jakiś nowy nauczyciel? Przecież przyjmowanie uczniów tak nie wygląda i nie odbywa się w nocy.
W tym momencie nasz ulubiony nauczyciel spojrzał na dach. Zamarliśmy w bezruchu. Oby tylko nie zawiał wiatr...w tedy przez unoszące się na wietrze włosy na pewno by nas zauważył. Chwilę potem znów zajął się tłumaczeniem czegoś nieznanej postaci. Cały czas leżeliśmy nic nie mówiąc i bacznie przyglądaliśmy się całej sytuacji. Może po 30 minutach wszyscy się rozeszli. X razem z trenerem spojrzeli odchodząc na dach, co mnie nieco zaniepokoiło. Czyżby nas widzieli? Jutro będą nam wszysykim zawracać głowę przedstawianiem tego typa. Kolejny nauczyciel nam tu chyba nie potrzebny. Już dużo jest tych zrzęd, co się wszystkiego czepiają. Gdy miałem pewność, że nikogo już nie ma, usiadłem. 
- Czyli prawie cały dzień już zaplanowany.-mruknąlem niezadowolony.- będą nas trzymać jakieś 3 godziny na auli, aby tamten nowy mógł wszystko powiedzieć co chce, a jeszcze przed tym X też wygłosi nie wiadomo jak długą przemowę.

<Ivan?>

czwartek, 18 kwietnia 2019

Od Ivan'a C.D Seo-Joon

Oddałem mu ten woreczek, zabrałem butelkę, rzuciłem mu jakiś odświeżacz powietrza.
- powiedz, że meblujesz czy coś… i jebie od ciebie koniakiem, tak więc powodzenia – szepnąłem klepiąc go po plecach i podszedłem się ukryć. Po chwili, siedząc w szafie usłyszałem, że otworzył drzwi.
- co tutaj się dzieje?
-no… musze meble…
-teraz?! – napiłem się , nasłuchując dalej
- tak… jakoś wyszło – odpowiedział. Nie mogłem po głosie rozpoznać, co to był za nauczyciel. 
- Zrobisz to rano. – powiedział chodząc po pokoju. Zaświecił światło, siedziałem na chwile nie oddychając. Może maja jakieś dodatkowe funkcje? Wyszedł.
- Ivan…? – usłyszałem chłopaka po paru minutach, wypadłem z szafy. 
- obecny. – mruknąłem wstając z ziemi. Uśmiechnąłem się do niego.- kto to był?
- trener
- dobrze, że sobie odpuścił – przeciągnąłem się biorąc to co on stworzył. –hmmm jest w tym budynku wyjście na dach?
- pewnie jakieś jest…
- chodź 
-co? Teraz? Przecież nas zobaczy, czy usłyszy…
- to gramy dalej, przegrasz, masz wyzwanie udać się ze mną na dach i kropka. –napiłem się i po chwili zabrał mi butelkę. – no tak napij się i ułatwi mi wygraną – zaśmiałem się. Ta cała wygrana, nie była znów taka prosta, jak mogłem sobie to wyobrażać. W sumie specjalnie rzuciłem tym woreczkiem tak, by nie złapał. Uniosłem brew. 
- no to wygrałem.
- nie ma tak.
- ale jest dach – zawyłem chcąc tam wyjść. 
- no nie, w takim razie ty przegrałeś – odpowiedział. 
- nie, nie, nie – przerwałem mu ten triumf. Podszedłem do niego, wziąłem woreczek. – musisz się pogodzić z przegraną.
- mówisz do siebie?- wystawiłem mu, na to, język i położyłem dłoń na jego głowie. 
- trudno… -złapałem go i przerzuciłem przez ramię. – no to idziemy kaczko – mruknąłem trzymając go mimo wyrywania się. – no ej, bo cię zacznę łaskotać – zagroziłem. Idąc korytarzem zobaczyłem w oddali nauczyciela. Przekląłem pod nosem, i ruszyłem w bok. Znalazłem plan budynku, przy wejściu na sale. Super. Idziemy po schodach, z workiem cementu. Jeszcze jakby się tak nie wiercił
- mam nogi, mogę iść
- teraz to sobie możesz… Miałeś szanse – mruknąłem. – ej ej… ale nie wypij tam wszystkiego
-ups…
- wredota - prychnąłem idąc po schodach, postawiłem go przy drabince. Po rozbrojeniu włazu, wyszliśmy na dach, niebo było cudowne, bezchmurne, czyste, pięknie. Usiadłem pod kominem i patrzyłem jak chłopak wychodzi. 
- będziemy mieć przeje.bane jak ktoś nas usłyszy. – zaśmiałem się, patrząc na chłopaka. Wyciągnąłem komórkę z kieszeni.
- zrobimy bimber? – spytałem z delikatnym uśmiechem- mamy jeszcze drugą butelkę, ale to mało… za wiele innego nie mamy do roboty – mruczałem pod nosem – patrząc jeszcze na to, jaki masz spust – prychnąłem.

<Seo-Joon?>

Od Seo-Joon'a C.D Ivan


Spojrzałem na zadowolonego chłopaka. 
- Tym razem ci się udało.
Odłożyłem butelkę spowrotem na miejsce i powróciliśmy do gry w karty. Nigdy nie przepadałem za tego typu grami, a dzisiaj na dodatek praktycznie za każdym razem przegrywałem. 
- Ta gra ma jeszcze jakiś sens? - spytałem już po parenastej rundzie.
- Eh...wydaje mi się, że nie. - powiedział prostując się. 
Rozejrzałem się dookoła, aby znaleźć coś, czym można by się zająć. Nie mogąc wymyślić nic innego, stwierdziłem, że warto zaproponować pewną grę, w którą to grałem sam jeszcze będąc w rodzinnym domu.
- Co powiesz na jegichagi?
- Co?
Nie zważając na pytanie chłopaka, udałem się w poszukiwaniu jakiegoś kawałka materiału, monety i gumki recepturki. Gdy już znalazłem wszystkie potrzebne mi rzeczy, usiadłem znowu koło Ivan'a i monetę owinąłem w materiał, którego następne końce związałem gumką.
- Powiesz mi chociaż o co w tym chodzi?
- Powinieneś grać przynajmniej w coś podobnego. Jesteśmy w dwójkę, więc na odpadanie nie zagramy, ale wymyślimy coś innego. Podbijasz to nogą, możesz też podawać do mnie, a ten kto dopuści do upadku "lotki" dostaje tak jakby karę, czyli zapewne jakieś zadanie do wykonania. Co ty na to?
Aktualnie najlepszy pomysł to to może nie był, ale lepsze takie coś niż bezczynne siedzenie. Zważywszy na godzinę pewnie większość śpi. Może nikogo nie obudzimy...
- No dobra. Mi pasuje.
Wszystkie stojące na środku pokoju meble odsunęliśmy tak, aby było mniejsze prawdopodobieństwo przewrócenia się i rozwalenia czegoś. Gdy tylko zaczęliśmy grę, rozległo się pukanie do drzwi. Spojrzałem na chłopaka nie wiedząc za bardzo co robić.

<Ivan?>

środa, 17 kwietnia 2019

Od Ivan'a C.D Seo-Joon

Usiadłem obok niego.
-mogę śmiało stwierdzić, że lepiej niż tobie – zacząłem – jestem wdzięczny za istnienie minimalizmu – dodałem – wywaliłem to co zbędne, pięknie wszystko poukładane.-wyjaśniłem – ciekawe ile będziesz mieć tutaj taki porządek – uśmiechnąłem się złośliwie. Popatrzyłem na chłopaka. 
-cieszę się, że nie siedzimy w starym namiocie.
- ja też – sięgnąłem po butelkę i otworzyłem.
- to jak? Szklanki? –popatrzyłem na niego unosząc brwi
- nie mam szklanek
- damy rade – wzruszyłem ramionami biorąc łyka i podałem mu butelkę. Wstałem i rozglądając się po półkach znalazłem puzzle. Wyciągnąłem je. – kiedyś, lubiłem je układać – mruknąłem siadając z nimi na podłodze. Patrzyłem na chłopaka, który po chwili dosiadł się i zaczęliśmy od ramki obrazka, nie było to takie proste, były ciemne… Nie zajęło nam długo, koło godziny jak ułożyliśmy całość.
– Masz jeszcze jakieś? – spytałem, podnosząc wzrok.
- nie. – zamruczałem na to niezadowolony, nie wiedząc zbytnio, co będziemy teraz robić. Zamyśliłem się, popatrzyłem na zegarek… po 23. Otworzyłem drzwi i po cichu, ruszyłem do swojego pokoju, po karty. Kilka talii… Nowe. Wróciłem, mijając szczęśliwie, nauczyciela. Usiadłem przy Seo-Jonn’ie i zerknąłem na butelkę.
- sam wypiłeś pół? – uniosłem brwi patrząc na niego, wzruszył tylko ramionami zaśmiałem się. – dobra, nauczę cię gry. – powiedziałem pewny siebie, miałem nadzieję, że jej nie zna. Tłumaczyłem zasady, a po chwili gdy uznałem, ze wszystko. Rozłożyłem karty i zaczęliśmy pierwszą rundę. Sięgnąłem po butelkę, by się napić. Zrobił to chłopak zabierając mi butelkę.
-co ty – zacząłem z niezadowoloną miną i próbowałem dosięgnąć butelkę, którą chłopak trzymał w ręce. – i tak dosięgnę, masz za krótkie rączki – dogryzłem starając się sięgnąć. Wstałem z kanapy, na co powędrowała do drugiej dłoni i znów jak najdalej mnie. –wojna – powiedziałem z pewnym uśmiechem i znów usiadłem na swoim miejscu, a gdy myślał, ze sobie odpuściłem złapałem jego nadgarstek i napiłem się. Wielce zadowolony uśmiechnąłem się. – mówię, krótkie rączki. 

<Seo-Joon?>

wtorek, 16 kwietnia 2019

Od Seo-Joon'a C.D Ivan

Gapiłem się w drzwiach do mojego pokoju na meble myśląc, jak można je poustawiać, aby na wszystko było miejsce. Do pokoju wszedł Ivan.
- hm? Urządziłeś się?
- eh...tak jakby...- powiedziałem spoglądając w stronę mojej sypialni.
Większość mebli w niej było wysunięte na środek, w celu znalezienia odpowiedniego miejsca dla pianina.
- Właśnie widzę. - zaśmiał się 
- Ta...dasz mi chwilkę? Już mniej więcej wiem co i jak.
- No dobra. Pomóc ci jakoś?
- Nie, dzięki. Dam radę.
- Tak w ogóle przyniosłem coś. - powiedział, wyciągając koniak spod bluzy.
- Połóż gdzieś na razie.
Poszedłem poprzesówać w końcu meble. Miałem już mniej więcej już plan co gdzie ma stać. Nie myśląc za bardzo co robię, przesuwałem regał na książki. Półka, za którą trzymałem nagle odpadła, przez co wylądowałem z nią na ziemi . Ivan słysząc hałas wszedł do pokoju. Widząc mnie na podłodze uśmiechnął się. 
- Gdzie to ma być?
W odpowiedzi wskazałem miejsce przechylając głowę do tyłu. Od razu przesunął mebel w odpowiednie miejsce. 
- Dzięki. Nie trzeba było. - powiedziałem wstając z podłogi.
Ustawiłem jeszcze tylko biurko i instrument, i urządzanie mogłem raczej uznać za zakończone.
- Gotowe... - mruknąłem zadowolony, że to już nareszcie koniec.
Skierowałem się do salonu, gdzie chwilę temu poszedł chłopak.
- A tobie jak poszło? - spytałem siadając na kanapie.

<Ivan? Troszkę krótkie, ale za bardzo nie miałam możliwości na napisanie dłuższego>

poniedziałek, 15 kwietnia 2019

Od Ivan'a C.D Seo-Joon

Byłem tutaj raz, w dzień, gdy tutaj przyjechałem. Było wtedy zimno i nie zwróciłem większej uwagi.
- ładnie tutaj - powiedziałem idąc przy brzegu. Kopnąłem łódkę.
- pływa - mruknałem i wszedłem do środka. - chodź-uśmiechnąłem się biorąc wiosła. Gdy wszedł, trochę się zabujało. Odbiłem od brzegu. Gdy odpłynęliśmy trochę, sięgnąłem palcami do wody.
-i jak?
- ciepła -odpowiedziałem i po chwili wylądowałem w wodzie. - ciepła jak na wiosne! - krzyknąłem, poprawiając włosy i łapiąc powietrze. Popatrzyłem na niego. Podpłynąłem do łódki.
- sam pływać nie będę - zamruczałem pod nosem. Złapałem łódkę i rozbujałem.
- no ej -usłyszałem na chwile przed wowróceniem. Widząc mokrego, rozmytego chłopaka, zaśmiałem się.
- teraz już całkiem wyglądasz jakby ci ktoś, podbił oko - oznajmiłem próbując odwrócić łódke. Zostałem ochlapany. - no- oddałem mu. Wstawiłem mu język, na co znów, dostałem wodą. - fuj -zacząłem i usiadłem na odwróconej łódce. Uśmiechnąłem się do niego i wyciągnąłem rękę do chłopaka, pomogłem mu tym, by usiadł naprzeciwko.
- wiosła... - zacząłem, szukając ich wzrokiem.
- są... Tam - mruknął. Były dość daleko od nas, no nic. Wróciłem do wody, by po nie popłynąć. Wróciłem z nimi po paru minutach. Podałem je chłopakowi i znów, wdrapałem się na śliską łódkę. Na szczęście, pięknie świeciło słońce. Siedzieliśmy tak, aż do wyschnięcia. Słońce zaszło za chmury... Wziąłem jedno wiosło i powoli ruszyliśmy do brzegu. Uśmiechnąłem się szeroko do niego.
- czyli zwijamy namiot. -powiedziałem zadowolony.
- w końcu. - zabraliśmy się do składania tego wszystkiego. Rzuciłem go do schowka i wróciłem do chłopaka. Na jego ramieniu, siedział ten jeb.any zamachowiec. Poszliśmy po klucze do nauczycieli. W budynku było czuć świeża farbę, wszystko nowe. Poszedłem do swojego pokoju...
-do zobaczenia - mruknąłem do niego, przeciągnąłem się zadowolony, że wezmę długi prysznic. Biało, czysto, otworzyłem okno, rzuciłem rzeczy i poszedłem zrobić cudowną, kąpiel z pianą. W końcu brakowało mi tego. Brakowało mi samotności, spokoju, miękkiego łóżka. Poukładałem wszystko po swojemu. Usiadłem na łóżku, rozglądnąłem się. Podczas ciszy nocnej, drugiego dnia, ruszyłem z koniakiem w bluzie do Seo-Joon'a. Pobłądziłem chwile po budynku. Nie spał. Uśmiechnąłem się do niego.
- hm? Urządziłeś się? -uniosłem brew.

<Seo-Joon?>

niedziela, 14 kwietnia 2019

Od Seo-Joon'a C.D Ivan

Spojrzałem na Kuroi'ego.
- Już tam terrorysta...- mruknąłem podnosząc się z ziemi. 
Wyszedłem za chłopakiem z namiotu. 
- No i gdzie chcesz iść?
- Nie wiem. Gdzie kolwiek. Jak najdalej od namiotu i ptaka.
- No dobra. Jak chcesz. - powiedziałem ostatni raz spoglądając na kruka siedzącego w namiocie. - więc tym razem ja wybieram drogę. - pociągnąłem go w zupełnie inną stronę.
- Hm? Gdzie my idziemy?
- Zobaczysz.
Miejsce, które wybrałem znajdowało się zupełnie na drugim końcu podwórka. Przy okazji zobaczymy jak idą prace na budowie. Dzisiaj było ciepło, więc stwierdziłem, że połazić pomiędzy jeziorami możemy. Nie powinno być nikogo. Większość dopiero przychodzi tam w okresie letnim, nie wiosennym. Niestety nie mogło się obejść bez spotkania bijącego się Estebana i biegającej jak głupia Christine, która musiała nas zaczepić.
- Ej, ej, ej! Czekajcie! Gdzie idziecie? - mówiła biegnąc w naszym kierunku.
Spojrzałem na nią nie odpowiadając, przez co uśmiech na jej twarzy zmalał.
- No wiecie co. Wszyscy są zajęci i nie mają czasu gadać, a wy nawet nie chcecie się przywitać. Nie obchodząc się dziewczyną, ruszyłem z miejsca. Przeszedłem parę kroków, gdy znowu wlazłem na X'a, na co parsknął śmiechem. 
- Ty naprawdę jesteś ślepy. - mruknął wrednie się uśmiechając. - to chyba twoje.- wyciągnął z kieszeni okulary i założył mi je na głowę.- budynek odbudowany i gotowy do zamieszkania. Praktycznie wszystkie rzeczy już odkupiliśmy. Jakby czegoś jeszcze wam brakowało, to w ciągu najbliższego tygodnia powinno się pojawić.
- Budynki odbudowane?! - wrzasnęła Christine. - niesamowite! Nareszcie nie będę miała w pokoju dziury za obrazem! - nauczyciel zdziwił się słysząc słowa "dziura za obrazem". Pewnie by ją jeszcze o coś wypytywał, ale od razu pobiegła w stronę budynku.
Ominęliśmy biało-włosego zostawiając go samego, a my ruszyliśmy w dalszą drogę do naszego wcześniejszego celu. Pójście od razu do budynku nie byłoby dobrym pomysłem. Zapewne panuje tam harmider większy niż zwykle, więc najlepiej było przeczekać parę godzin. Już bez żadnych doszliśmy do jezior. Na pobyt w takim miejscu pogoda była doskonała. W razie ewentualnego wpadnięcia do któregoś ze zbiorników wodnych, nie zamarzniemy.

<Ivan?>

Od Ivan'a C.D Seo-Joon

Siedziałem cierpliwie czekając, aż mu przejdzie. To było dość dziwne. Zerknąłem znów na notatki, nie spodziewając się, nagłego krzyku „już mam”. Momentalnie zwróciłem na niego uwagę. Popatrzyłem na chłopaka, był… Dziwnie zadowolony. Patrzyłem na niego badawczo, czy na pewno wszystko okej? Zazwyczaj on i emocje, się nie dodawały.
- Dawno temu, spędzałem z X’em sporo czasu, przez ten czas, wspominał mi swoich znajomych – zaczął mi wszystko tłumaczyć- Lovato, Benson, Devils i Apostoleanu, któryś z nich na pewno jest naukowcem. – mówił. Nie przerywałem mu tego przypływu szczęścia, niecodzienny widok. 
-czyli, na pewno, któreś z nazwisk, jest tutaj… - mruknąłem i sięgnąłem po zdjęcie, które znaleźliśmy i na odwrocie, zaczęliśmy szukać, jednego z tych nazwisk. – jest – mruknąłem gdy znalazłem - J. Benson – wskazałem palcem.
- a ty co takiego znalazłeś? – spytał. Uśmiechnąłem się zadowolony i wyciągnąłem zżółkły szkic korytarzy, albo jak my to nazwaliśmy, podziemi. 
-teraz jestem pewny, że tymi swoimi pytaniami: „którędy”, „gdzie teraz”, „a nie w prawo?” - rżnął głupa. – prychnąłem podając mu to.
- to do niego podobne.
- Ciekawe co mu takiego zrobił, że jakoś zbytnio nie przejął go widok gnijącego kolegi? – zamruczałem pod nosem – no i co z pozostałymi nazwiskami? – westchnąłem. – jego o nic nie będziemy chyba pytać.
- no nie za bardzo. – odparł i znów sięgnąłem do pudełka. Już nic ciekawego. Drażniła mnie cała ta sytuacja, z jednej strony coś się rozjaśniło, a znów z drugiej, pojawił się jeden wielki kawał ciemności. 
- zszedłbym tam jeszcze, czegoś poszukać, jednak, teraz to byłoby zbyt ryzykowne…w dodatku, pewnie już zasypali wejście. – mruknąłem pod nosem, siadając po turecku. Zerknąłem mu jeszcze przez ramię na zdjęcie. – ciekawe kto to – wskazałem na mężczyznę, ubranego inaczej, niż wszyscy, stał obok w pierwszym rzędzie. Miał zakola i sporą brodę. 
-pewnie już nie żyje
- tak wygląda, ale też wygląda jak ktoś ważny, nie? – westchnąłem i odsunąłem się. – mam trochę tego dość… - wstałem – idziesz? Może coś ci jeszcze wpadnie do głowy, gdy nie będziemy siedzieć w tym namiocie. – wyszedłem, zrobiłem jednak szybki unik. Na szczęście, oberwałbym od tej czarnej pierdoły. Ptak wleciał do namiotu i usiadł niedaleko Seo-Joon’a. Zrobiłem dwa kroki dalej, nie chce mieć z ptakiem bliskiego spotkania.
- to był zamach. – mruknąłem przyglądając się szatanowi. Czemu nie może być takim zwierzątkiem, do głaskania? Na pewno ma mięciutkie piórka. Takie idealne, by zrobić mu palcem pac, pac, po główce. Tyle, że ma zje.bany charakter, krzyczący na odległość „nie podchodź, pogryzienie to tylko początek.” Przeciągnąłem się - hm? to jak? idziesz się przejść, czy wolisz zostać z tym terrorystą? 

<Seo-Joon?>

Od Seo-Joon'a C.D Ivan


- Myślisz, że możemy znaleźć tu coś ciekawego?
- Nie mam pojęcia, ale nie dowiemy się, póki nie przeczytamy. - powiedział, po czym zaczął dalej czytać. - Jak zwykle masa zbędnych do życia informacji. - mruknął. - stąd niestety nie dowiemy się, jak brzmi jego prawdziwe imię i nazwisko. Na razie mogę wywnioskować tylko tyle, że siedzi tutaj praktycznie od dziecka i prawdopodobnie znał tego naukowca...
- I nawet by o niczym nie wspomniał dowiadując się o naszej wycieczce po podziemiach...?
- Najwyraźniej miał ku temu jakiś konkretny powód. Zdążyłem już zauważyć, że mówi i komentuje dosłownie wszystko.
- No tak...na pewno by nam o tym wspomniał. Znalazłeś coś tam jeszcze?
- Na razie nic na co by można zwrócić większą uwagę. Jak nic ciekawszego nie znajdę to powiem wszystko, co znalazłem dotychczas. 
Zacząłem się nad tym wszystkim zastanawiać. Kto jak kto, ale on na pewno pochwaliłby się swoimi znajomymi. Próbowałem przypomnieć sobie chociaż część naszych rozmów sprzed sześciu lat, kiedy to spędzałem z nim sporo czasu. Podczas tego nie całego roku na pewno wymienił mi swoich wszystkich znajomych i dokładnie ich opisał, tylko teraz pytanie: który to ten naukowiec? Do praktycznie każdej sytuacji potrafił dopiąć jakiegoś swojego znajomego. Jakby tylko chciał, mógłby napisać o nich wszystkich długi wiersz, lub książkę. To drugie wydaje się co do niego prawdopodibniejsze, bo na wierszach to on się nie zna kompletnie. Muszę to sobie przypomnieć. Jeśli go znał, to na bank o nim wspomniał. Oderwałem się od rzeczywistości i nawet nie usłyszałem mówiącego do mnie Ivan'a. Ocknąłem się dopiero gdy zaczął mi machać ręką przed twarzą.
- Halo, co ci jest? - gdy tylko zobaczył moje spojrzenie na jego osobie, zaczął mówić dalej - znalazłem coś, co może...
- czekaj! Daj mi jeszcze chwile. - wtrąciłem się i położyłem się tyłem do niego, zakrywając głowę poduszką.
Znów wróciłem do analizowania znajomych X'a. Nagle do głowy wpadły mi nazwiska czterech mężczyzn, o których kiedyś wspominał nauczyciel. Wszyscy zaginęli mniej więcej w tym samym czasie i żadnego nie udało się odnaleźć. Benson, Lovato, Apostoleanu, lub Devils. Jeden z nich powinien być naukowcem, który niejednokrotnie nas zaatakował.
- Już mam! - powiedziałem z euforią w głosie, zrywając się z ziemi do pozycji siedzącej.

<Ivan?>

sobota, 13 kwietnia 2019

Od Mauvais C.D Oscar

Przez chwilę patrzyłam z zamyśleniem w stronę chłopaka, jednak bardzo szybko w moich oczach na nowo zawitała obojętność. Nie spieszyłam się zbytnio, często i tak zajęcia zaczynają się parę minut później. 
- Jak się pewnie domyślasz, odpowiem ci na następnej przerwie, możesz być o to spokojny - mruknęłam trochę niezrozumiale, po czym wyminęłam mojego rozmówcę i ruszyłam w stronę sali. Nie obchodziło mnie to, kto jest aktualnie ze mną na lekcji. Nigdy nie odczuwałam tej nieodłącznej potrzeby poznania imion i zapamiętania twarzy osób, z którymi chodzę do jednakowej klasy. Czy zatem prawdopodobne jest to, że ten chłopak, z którym przed chwilą rozmawiałam, również znajdował się na tych samym zajęciach, co ja? Jest to możliwe, ale raczej nie trzymałabym się kurczowo tej wersji. To byłby zbyt duży zbieg okoliczności. 
Siedziałam na swoim miejscu, gdzieś z tyłu klasy, od razu przy oknie, nie przejmując się tym, że lekcja się już zaczęła. Wpatrywałam się w bliżej nieokreślony punkt za szybą, myśląc jednocześnie o wszystkim i niczym. Nie rozpoznawałam nawet głosów, kiedy poszczególni uczniowie odpowiadali na zadane pytanie czy po prostu wtrącali jakieś swoje komentarze na temat wypowiedzi, którą opacznie zrozumieli. Wszystko zlało się w jeden, monotonny obraz, a był on podobny do setek innych, które powstają w mojej głowie każdego dnia. Może dlatego lekcje nigdy nie były jakoś szczególnie ciekawe i zajmujące? Bo po prostu na nich kompletnie nie uważam, nawet nie odróżniam poszczególnych słów nauczyciela prowadzącego zajęcia. Bardziej niż wywody, jakie on nam tu prezentuje, interesują mnie moje własne, które wymyślam i na bieżąco gdzieś zapisuję. 
W gruncie rzeczy, lekcja minęła dosyć szybko, więc nie trwałam w jednej pozycji zbyt długo. Znudzona, wkrótce opuściłam salę, o wiele wcześniej niż pozostali. Nie spieszyłam się, ale jednak wolałam jak najszybciej załatwić sprawę z tym człowiekiem, z którym prowadziłam niezwykle emocjonującą rozmowę na poprzedniej przerwie. Chyba to była najdłuższa konwersacja w tej szkole, w której brałam czynny udział. Nie lubię rozmawiać z innymi, zbyt często po prostu się wyłączam, albo nie mam ochoty na jakikolwiek kontakt z innymi. Jeżeli już muszę wyrazić swoje zdanie, to robię to tak szybko jak mogę. 
Odszukanie chłopaka nie zajęło mi dużo czasu, tak jakoś od razu rzucał mi się w oczy, kiedy pojawiał się w zasięgu mojego widzenia. 
- Nie powiem ci nic fantastycznego i spektakularnego, więc nie oczekuj firewerków. W końcu nie będę obiecywać wielkich rzeczy obcemu człowiekowi, który znalazł się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze - powiedziałam kiedy byłam w takiej odległości, że spokojnie mógł mnie usłyszeć - Proponuję milczenie w zamian za milczenie. W końcu nie tylko ja łamię regulamin tej szkoły, wymykając się w trakcie ciszy nocnej z budynku. Zdaję sobie sprawę, że opuszczenie w nocy swojego pokoju jest o wiele lżejszym wykroczeniem niż wyjście do miasta, więc jeśli zrobisz coś niedozwolonego, a ja będę tego świadkiem, to nie wydam cię nikomu, choćbyś nie wiem co zrobił. To czy ty również będziesz stosował taką filozofię to tylko twoja sprawa i nie mój problem. Oczekuję tylko dochowania tajemnicy, jeśli chodzi o wczorajsze, bo możesz być pewny, że postaram się abyś mnie już nigdy nie złapał... Chyba, że będziesz codziennie w nocy czatował przed budynkiem "C", w co szczerze wątpię - oparłam się ramieniem o ścianę, powstrzymując jakoś chęć gwałtownego i niespodziewanego odwrócenia się i pójścia gdziekolwiek - Jeśli masz obiekcje, albo po prostu uważasz, że twoje milczenie ma o wiele większą cenę to śmiało, możesz kablować, jakoś będę musiała to przeboleć. Może to by znaczyło, że pochopnie osądziłam tutejszych ludzi i nie wszyscy są idiotami... Gdyby ci było mało to proszę bardzo, zaproponuj coś wspaniałego. W każdym razie, daję ci czas do namysłu, może w tym czasie wymyślisz ofertę, która jest o wiele bardziej warta tego, żebyś ją przyjął. Masz na to całą następną lekcję - odetchnęłam głęboko kiedy skończyłam mówić. Nie wiem czy byłabym zdolna wygłaszać przemówienia w obecności kilkudziesięciu osób, skoro mówienie do jednego człowieka mnie psychicznie wykańcza - Gdybyś nagle się zainteresował tym, kogo wczoraj zobaczyłeś to chyba warto byłoby się profilaktycznie przedstawić... Jestem Mauvais Yatsumura - nie czekając na odpowiedź, ruszyłam na zajęcia wychowania fizycznego. Doprawdy, moja ulubiona lekcja z ulubionym trenerem. Szczerze to obeszłabym się bez niej, ale niestety zajmuje większą część mojego podziału godzin. Niestety.

<Oscar?>

piątek, 12 kwietnia 2019

Od Oscara C.D Mauvais

- Jest tam naprawdę wiele takich rzeczy. Na przykład wolność – odparłem, lustrując ją spojrzeniem. Mój umysł działał z lekkim opóźnieniem, więc skojarzenie faktów zajęło mi o jedną sekundę więcej, niż normalnie.
Różowe włosy, czerwone oczy… tak, to bez wątpienia była ta dziewczyna, którą przyłapałem dzisiaj w nocy na wymykaniu się. Momentalnie oprzytomniałem i postanowiłem bardziej skupić się na rozmowie. Mimo zarwanej nocki wyglądała o niebo lepiej ode mnie; po powrocie do pokoju za nic nie mogłem zmrużyć oka, czego skutkiem stały się widniejące pod moimi oczami wory. Owszem, może i jej włosy były w lekkim nieładzie, ale ogólnikowo prezentowała się całkiem znośnie – w przeciwieństwie do mnie.
- Patrzenie przez okno ci jej nie przywróci – zauważyła celnie. 
Podeszła do mnie, bo mnie poznała, to pewne. Tylko co ona chciała ugrać tą rozmową? Zbędne gadanie nie przypadało mi do gustu.
- Niestety – przytaknąłem. – Czego chciałaś?
Może powinienem być bardziej kulturalny w stosunku do niej, ale nie byłem za bardzo cierpliwy na takie błahostki. Wolałem jak najszybciej przejść do sedna sprawy. 
- Poprosić cię o przysługę.
Moim zdaniem, te słowa brzmiały troszeczkę zabawnie w jej ustach. Nie spodziewałem się, że osoba, która wymyka się w środku nocy z ośrodka dla młodocianych morderców i wraca cała we krwi po ewidentnym zlikwidowaniu kogoś, będzie taka miła w stosunku do osoby, która ją na tym przyłapała. Zdecydowanie trochę inaczej wyobrażałem sobie jej charakter; że będzie agresywna i stanowcza, zacznie mi grozić czy coś w ten deseń. Całkiem miła niespodzianka. 
- Mam zachować milczenie – stwierdziłem krótko, obserwując ją z przymrużonymi oczami. Nastolatka kiwnęła głową. Wydawała się być bardzo spokojna oraz pewna, że zgodzę się na to bez zbędnych pytań.
Normalnie, bym tak zrobił. Nawet nie przeszło mi do głowy, by na nią kablować. W końcu, nie sprawiało mi to ani żadnej satysfakcji, ani nie miałbym z tego żadnych korzyści. 
- Niby mógłbym spełnić twoją prośbę – zacząłem niechętnie, powstrzymując się od ziewnięcia. Dobry znak, może dzisiaj zasnę. – Co bym z tego miał?
Nie wydawała się jakoś specjalnie zaskoczona z takiego obrotu spraw. Zmarszczyła brwi w geście skupienia, pewnie zastanawiając się nad swoją odpowiedzią. Oparłem się o ścianę i nie przeszkadzałem jej, cierpliwie czekając na jej oferty. Kto wie, może naprawdę będzie to coś ciekawego… tak czy siak, moje zdanie było już dawno przesądzone i dotrzymam jej tajemnicy, niezależnie od jej „oferty”. 
Nawet nie zaczęła swojej wypowiedzi, a już rozległ się nieprzyjemnie brzmiący dzwonek obwieszczający, że czas na lekcje – chociaż tak tych zajęć nie nazwałbym. Westchnąłem ciężko i odepchnąłem się od ściany. Rozmowę z dziewczyną będę jeszcze przeprowadzał na następnej przerwie, chyba, że chodzimy do jednej klasy. Nie mam zielonego pojęcia, czy tak jest, bo moja pamięć do twarzy i imion jest okropna. Może z pewnymi wyjątkami, na przykład zapamiętam wygląd osoby, którą zauważyłem późną nocą całą we krwi. 

<Mauvais?>

Od Ivan'a C.D Seo-Joon

Zacząłem przeglądać zdjęcia.
- głupi argument. Zabijanie bez konsekwencji. Co Ci da to, że kogoś zabijesz? -mruknąłem pod nosem. - marny argument przy wizji wolności, moc podróżowania, poznawania nowych ludzi kolejne doświadczenia - a ty mi dajesz bezkarność za to wszystko - zaśmiałem się. Zrozumiałem przez to też, że nie powinienem z nim o tym rozmawiać. Fokus na zabijanie? Nieee... Za długo tutaj siedzi. Hmm... Smutne. Zerknąłem na zdjęcie, które trzymał Seo-Joon.
- to nie jest nasz kochany naukowiec?- pokazałem palcem. Na zdjęciu jednak nie było, żadnych znanych mi osób, prócz tego psychopaty. -ciekawe - zabralem mu zdjęcie i odwróciłem. Podpisali się. Nic nam to nie da. - znów mnie ciekawi kim był - warknąłem pod nosem. Popatrzyłem na Seo-Joon'a i oddałem mu zdjęcie. - więc wrócę myślami do odwdzięczenia się tobie. - uśmiechnąłem się złośliwie - zasługujesz na to, poza tą pomocą, przecież zmotywowałeś mnie do wyjścia z walącego się budynku. - mówiłem uśmiechnięty, sięgając do pudełka.
- powiedzia...
-nie, nie jestem głuchy - przerwałem - ja coś wymyślę, nie myśl, że odpuszcze - wyprostowałem się. Przeglądałem papiery...
- czyli ten psychopata, pracował w szkole
- na to wygląda - odmruknąłem.
- popatrz tutaj - mruknąłem znajdując papiery naszego kochanego X'a. - są sprzed 20 lat - dodałem widząc datę. - czuję, że dowiemy się czegoś ciekawego. - zamruczałem i zacząłem czytać - dokładnie to jego podanie o prace - wymamrotałem i popatrzyłem w oczy chłopaka. 

<Seo-Joon?>

Od Seo-Joon'a C.D Ivan

-nie...- mruknąłem - nie musisz.
Można powiedzieć, że tym wszystkim odwdzięczyłem się za niejednokrotną pomoc od chłopaka, a poza tym już od dłuższego czasu chciałem trochę zwyzywać naszego profesorka i w końcu nastąpiła idealna okazja. 
- hm...nie muszę, ale mogę, tak?
- nie. Ani nie musisz, ani nie możesz.
- niech ci będzie.
Przed nami był jeszcze praktycznie cały dzień, a ja nie miałem nawet najmniejszego pomysłu czym można by się zająć. Rozejrzałem się po namiocie. Rzeczywiście wcześniej był bałagan...i to nie mały.
- Co robimy z tymi papierami i albumami? - spytałem zatrzymując wzrok na pudełku w koncie. 
Spośród wszystkich rzeczy, które wcześniej wzięliśmy od naukowca i schowka, zapomnieliśmy tylko o tym. Przysunąłem pudełko bliżej siebie i wyjąłem z niego jakąś starą, podniszczoną teczkę. Spis zgonów uczniów...super. Stare roczniki, więc na pewno nikogo znajomego tu nie znajdziemy. Duża część przyczyn śmierci była po prostu głupia. Zakopanie się żywcem? Dobra, rozumiem kogoś, ale nie siebie! Uznałem, że chyba nie chce znać wszystkich tych powodów i odłożyłem teczkę.
- Znalazłeś coś ciekawego? - Ivan przysunął się i zaczął przyglądać się zawartości pudełka.
- Zgony, więc na razie nic. 
Znaleźliśmy jeszcze wiele raportów, listów, spisów uczniów, a raczej osobne teczki z informacjami o każdym i jego zdjęcia. Pewnie nasze też mają... Spośród wszystkich uczniów, nie znaleźliśmy ani jednego z informacją, że uciekł z negatywną próbą odnalezienia go. Każdy śmiałek, który uciekł wcześniej czy później został złapany.
- Szczerze mówiąc, to miałem nadzieję, że chociaż jednemu udało się zwiać z powodzeniem. - mruknął chłopak odkładając jedną z teczek.
- A ja nie. Sami się w to wszystko wszystko wpakowali, więc mają za swoje. Z resztą tak jak my.
- Jak my? Nie powiedziałbym, że tak sami.
- Gdyby ktoś chciał i się postarał, to na samym początku by zwiał, ale tutaj przynajmniej jest spokój.
- Nie powiedziałbym, że jest spokój...
- Jest. Jak kogoś zabijesz to nie masz żadnych problemów z policją i tak dalej, tylko co najwyżej rozmowę z nauczycielem, z której i tak zazwyczaj wychodzisz bez niczego. - powiedziałem, przypominając sobie wszystkie takie moje rozmowy.
Na samym dole pudełka były albumy. Kto i po co robi w takim miejscu tyle zdjęć. Wyciągnąłem dwa z nich. Jeden był nawet nie aż tak stary.

<Ivan?>

Od Mauvais C.D Oscar

Czuję się spokojniej. Na tyle dobrze, że mogłam natychmiastowo zasnąć po uprzednim upraniu moich ubrań. Nie chciałam, żeby odór zaschniętej krwi unosił się w tych pomieszczeniach, nie jest to coś, czemu pozwoliłabym istnieć, gdybym miała wybór. Ciekawy paradoks, jestem psychopatą, chyba nawet bardziej niż inni, co kilka dni z tego świata znika jedna osoba przez moje chore pragnienie, ale zapach starej krwi po prostu mnie obrzydza. Zresztą jak wiele rzeczy w tym życiu. Wiele rzeczy mnie irytuje do tego stopnia, że mam ochotę zamordować wszystko co się rusza, byleby tylko to coś zniknęło z powierzchni ziemi. Taka cena istnienia. Ale dotąd jakoś udawało mi się oszczędzić osobę, która grała mi na nerwach jakby była jakimś idiotycznym wirtuozem. A trochę ich było, trzeba mi uwierzyć na słowo. 
Z takimi myślami zasnęłam, zadowolona z powodzenia, z tego poczucia bezgranicznego bezpieczeństwa jakie miałam leżąc na łóżku, mając na wyciągnięcie ręki rzeczy, które mogą przydać się w razie potencjalnej samoobrony. Naprawdę cudowne życie. Moje własne, słodkie i szczęśliwe życie. 
~*~
Przeciągnęłam się na niesamowicie wygodnym łóżku, jednocześnie ziewając. Promienie słoneczne uparcie atakowały moją twarz i zamknięte oczy. Wkradały się przez zasłonięte okno i zmuszały mnie do wstania, mimo, że to była ostatnia rzecz jaką bym aktualnie zrobiła. Jednak muszę. W końcu to szkoła, chora, przypominająca więzienie, ale i tak szkoła. Wstałam i ubrałam się w pierwszą rzecz jaka rzuciła mi się w oczy, a potem weszłam do kuchni, gdzie zawsze odprawiam swój codzienny rytuał poranny. Gotuję wodę w czajniku jednocześnie ogarniając swoje włosy, które o poranku przypominają bardziej słomę czy coś takiego, dopóki nie użyje się szczotki i grzebienia do włosów. 
Wkrótce byłam gotowa, więc napiłam się niewielkiej ilości wody z czajnika. Nienawidziłam pić wrzątku, ale nie miałam czasu na czekanie aż łaskawie się ostudzi. Rzuciłam sobie wyzwanie, aby znaleźć tego tajemniczego człowieka, który wgapiał się we mnie w nocy. Wiem mniej więcej jak wyglądał, ale nie byłam pewna kiedy wychodzi z pokoju, więc chyba najbezpieczniejszym rozwiązaniem będzie po prostu czekanie na to, aż się spotkamy na jakimś korytarzu czy coś, jakkolwiek to brzmiało. Chcę mu powiedzieć... parę rzeczy. Swoją drogą ilość lekcji była chyba najbardziej pozytywnym aspektem w tej szkole. Moje myśli są zaprzątane przez inne rzeczy, nie mam już miejsca na dużą ilość wiedzy. 
Lekko przyspieszonym krokiem skierowałam się w stronę budynku "A". Nie powiem, że wystrój, ogólny wygląd sal i wszystkiego mi się nie podobał. Gdybym była normalna i chodziłabym do normalnej szkoły to pewnie uważałabym, że jest tu pięknie, ale przez tę niechęć do tej placówki nie mam ochoty tak chwalić tych budynków. Szłam korytarzem, w którym było już paru uczniów. 
- Ciekawe czy... - wyrwało mi się, przez co zwróciłam na siebie uwagę innych uczniów, ale jakoś specjalnie się tym nie przejmowałam, a to wszystko przez tego nieznanego człowieka. Przystanęłam na chwilę, gdy wypatrzyłam go patrzącego przez okno. Nie miałam stuprocentowej pewności, że to on, ale jako jedyny z tego tłumu wydawał się dziwnie znajomy. Jakbym go pamiętała, więc to jedynie utwierdziło mnie w tym przekonaniu. Podeszłam, bo co innego mogłam zrobić? Gość mnie widział w nocy, jakbym została wyjęta z jakiegoś horroru, a ja chciałam, aby te moje wyprawy zostały zasłonięte kurtyną tajemnicy. To nie jest coś, co chcę, aby wiedział każdy. 
- Nie wydaje mi się, żeby za tym oknem było coś ciekawego - powiedziałam, poprawiając swoje włosy, które nadal nie dały się jakoś uporządkować. Chłopak przede mną przeniósł na mnie wzrok i już otwierał usta, aby coś odpowiedzieć.

<Oscar?>

czwartek, 11 kwietnia 2019

Od Ivan'a C.D Seo-Joon

Patrzyłem na to wszystko ze zdziwieniem, przecież nie musiał, mógł siedzieć cicho jak zawsze. To go nie dotyczyło… Poznawałem chłopaka z całkiem innej strony. Pomaga, teraz broni, nie rozumiałem tylko dlaczego? Przecież nigdy, nie stawał się bohaterem. Miałem nadzieję, że nie dostanę jutro żadnych zajęć. Pamiętając jak chłopak załatwił nauczyciela, prawdopodobnie będę mógł się wyspać. Przestałem się dziwić, dlaczego mógłbym chcieć śmierci nauczyciela.
- Wielkie dzięki – powiedziałem w końcu – tyle, że wiesz, że nie musiałeś – dodałem patrząc na chłopaka. Uśmiechnąłem się słabo gdy na mnie popatrzył.
-wiem. – odpowiedział mi. – denerwuje mnie 
- taa, jest wkur.wiający –zgodziłem się, położyłem się na swoim miejscu. Myślałem nad tą całą sytuacją, nic nie musiał, a to robił, wypełnił za mnie część kary i to nie tą małą część. Leżałem tak kilka godzin, zastanawiając się nad tym jego wylewem, w stronę nauczyciela. W sumie to było piękne, mina i żałosne próby obrony. – jestem ci wdzięczny – powiedziałem, gdy wydawało mi się, że już dawno śpi. – mam nadzieję, że częściej zobaczę ten żałosny wyraz twarzy dzbana. –dodałem ciszej i niedługo po tym usnąłem. Nikt mnie nie obudził, spokojnie popatrzyłem na zegarek. Dziewiąta, wyspałem się dzięki kaczce. Trochę obolały, przez otarcia podniosłem się. Głupie zadania. Gdy się rozbudziłem, ruszyłem na lekcje, a bo czemu nie? Po dwóch godzinach się zacząłem nudzić i po przerwie, nie miałem planów wracać. Zacząłem szukać Seo-Joon’a. Nie ejst to takie proste, gdy nie zna się całej szkoły – a on wręcz przeciwnie. Po takim spacerze wróciłem do namiotu. Syf, syf i syf. Posprzątałem, gdy nikogo nie było w pobliżu wyciągnąłem fajki. Spokojnie paliłem, jednak prawie dostałem zawału, gdy zorientowałem się, że ktoś jest obok. Gdy się odwróciłem i zobaczyłem chłopaka, uśmiechnąłem się do niego. Ulżyło mi, nie chciałem więcej kłopotów. 
- dzięki tobie się wyspałem – oznajmiłem, rozkładając ręce. Po chwili spoważniałem. – jesteś naprawdę miły – zaciągnąłem się – na budowie traktowali cię jak diabła? – spytałem przypominając sobie tamtą rozmowę.
- nie, nawet nie. 
- na to się zapowiadało – zaśmiałem się – jak myślisz, za ile skończą? Nie, że źle mi się tutaj mieszka, ale mam dość bawienia się w harcerza, w lesie. 
- chyba niedługo, nie patrzyłem co już zrobili. 
-posprzątałem – oznajmiłem, gdy zamierzał wejść do środka. – mimo małej ilości rzeczy, był okropny bałagan – dodałem ciszej, wpatrując się przed siebie. Ciekawiło mnie, czy jak już nie będziemy na siebie skazani, przez siedzenie ze sobą dzień w dzień, noc w noc, w małym namiocie. Dalej będziemy mieć ze sobą taki kontakt? Na dobrą sprawę, mógłby się urwać, a my wrócić do swoich zajęć. Odzyskamy swoje stracone rzeczy, prywatność o! łazienka… wezmę długą kąpiel. 
- jak twoje ręce? – położyłem się tak, ze w połowie byłem w namiocie. 
-gojom się.
- pamiętasz moją arkadie? – uniosłem brew, dopalając.
-yhm – mruknął.
- to słuchaj, w moim idealnym świecie, miałbym magiczną moc. Magiczna moc leczenia – zrobiłem dziubek, chcąc z nim chwile pożartować. – mmm… mogę ci się jakoś odwdzięczyć? – spytałem, dalej się do niego uśmiechając. Zgasiłem papierosa w trawie. 


<Seo-Joon'a?>

Od Seo-Joon'a C.D Ivan


Wzruszyłem ramionami
- Tak jakoś...- dodałem po chwili.
Sam nie znałem bezpośredniej przyczyny. Pomogłem i tyle, co jest do mnie nie podobne, więc czy tego chce czy nie powinien czuć się wyróżniony. Coś, co kazało mi mu pomóc było tym razem silniejsze ode mnie. Nie byłem pewny, czy postąpiłem dobrze czy nie. 
- Wciąż do mnie nie dociera, że to ty zaproponowałeś pomoc i pomogłeś.
Nagle do namiotu wparował biały idiota. Miejmy nadzieję, że nie słyszał ani kawałka naszej rozmowy.
- Słyszałem, - zaczął, przez co ogarnął mnie lęk przed następną częścią wypowiedzi- że dobrze sobie poradziłeś. W sumie nawet nie przypuszczałem, że zdążyć zrobić dzisiaj chociażby połowę listy... cóż, zaskoczyłeś mnie. Jak ci się podobało? - spytał ze złośliwym uśmiechem.
- Ta...było świetnie. 
- Bardzo mnie to cieszy. Jeśli ci się tak bardzo podobało to na jutro też mogę ci coś wymyślić. Co ty na to?
- Yyy...- miał coś powiedzieć, ale od razu mu przerwałem.
- Co? Pan sobie żarty robi?
- Nie. Czemuż to miałbym żartować?
- Ta kartka była cała zapisana w zadaniach, całą tą robotę odj.ebał w dzień, nie całą dobę! Spośród tej masy beznadziejnych zadań było rozładowanie tira, co mu zajęło pół dnia. Nikt, dosłownie nikt mu nie pomógł i już podczas przerwy był ledwo żywy. - warknąłem ze złością. Miałem ewidentnie dość tego głupka. - ty byś nawet połowy z tej listy nie zrobił. Umiesz wydawać tylko te chol.erne polecenia, ale jak już przyjdzie co do czego to okazujesz się być największą ofiarą losu w historii. Nie nadajesz się kompletnie do niczego. Kiedyś owszem, ale teraz nie. Do twojego pustego łba dotarło za dużo pochwał, przez co już ci całkiem odwaliło.
- Mów za siebie. Przecież to ja zabiłem tamtych narkomanów w naszym ośrodku, nie wy. - powiedział z pretensją.
- Zabić może zabiłeś, ale to nie jest sztuka, bo nawet nie mogłeś tam bezpiecznie przejść samemu. Musieliśmy ci robić za jakąś specjalną eskortę. Robiliśmy wszystko, abyś se czegoś nie zrobił. Gdyby nie my to pewnie zginął byś zanim w ogóle wszedłbyś do budynku. Jak tak możesz o sobie mówić...idoto!
- Cisza! Chyba zapomniałeś co oznacza słowo kultura. Co do jutra...zastanowię się...
Z pretensjami opuścił namiot, a ja wciąż siedziałem wpatrując się w miejsce gdzie stał wcześniej.

<Ivan?>

Od Oscara C.D Mauvais

Z cichym westchnięciem przekręciłem się na drugi bok. Jak na złość, sen nie chciał nadejść. Już drugą noc z rzędu. To naprawdę nie było zdrowe dla mojego organizmu. 
Czując rosnącą we mnie frustrację, gwałtownym ruchem odrzuciłem od siebie kołdrę i zapaliłem stojącą na nocnej szafce lampkę. Kotka śpiąca w nogach mojego łóżka obrzuciła mnie nieprzyjemnym, pełnym wyrzutów spojrzeniem, po czym odwróciła się tyłem do światła, zapewne chcąc kontynuować sen. Dobrze wiedzieć, że chociaż jedno z nas się porządnie wysypia.
Skierowałem się do kuchni z zamiarem zrobienia sobie czegoś gorącego do picia. Czekając, aż woda się zagotuje, nerwowo uderzałem palcami o blat. Odkąd tylko tu jestem, nie opuszcza mnie chęć przywalenia wszystkiemu, co mnie denerwuje. A denerwuje mnie wiele rzeczy, chociażby ten czajnik; nie dość, że jego głośny szum zakłóca panującą w moim pokoju przyjemną ciszę, to gotuje tę wodę niezwykle wolno. Zacisnąłem dłonie w pięści, powstrzymując ogarniającą mnie złość. Na szczęście to mam opanowane całkiem nieźle. 
W końcu po czasie, który zdawał się trwać nieskończoność, usłyszałem charakterystyczne odgłos pstryknięcia. Już znacznie bardziej spokojniejszy nalałem do kubka wrzącej wody, do którego uprzednio wrzuciłem torebkę herbaty. I tak musiałem poczekać, aż przestygnie. Wrzątku pił nie będę. 
Oparłem się biodrami o blat, obserwując widok za oknem. Jeżeli moje problemy ze snem będą tak często nawracać, będzie ze mną naprawdę kiepsko. Czasem sam się zastanawiałem, jakim cudem potrafię jeszcze normalnie funkcjonować w ciągu dnia. Poczułem, jak coś miękkiego ociera się o moje nogi. Felicia domagała się chwili uwagi poświęconej tylko i wyłącznie jej. Biorąc ją na ręce mimowolnie na moją twarz wkradł się niewielki uśmiech. Co ja bym zrobił bez tej puchatej, mruczącej kulki?
W pewnym momencie kątem oka zarejestrowałem ruch za oknem. Ktoś biegł z budynku C do tego głównego. Ciekawe, która to dziewczyna się tak śpieszyła. I o tej godzinie… cóż, to i tak nie jest sprawa, którą powinienem się interesować. Kiedy tylko herbata osiągnęła odpowiednią temperaturę, wypiłem ją w miarę szybko. Wystarczająco długo stałem w miejscu, teraz czas na jakiekolwiek działania. 
Zdecydowałem się na wyjście na dwór, chociażby na krótki spacer. Może będzie na tyle zimno, że będę chciał jak najszybciej wrócić do ciepłego łóżka i wreszcie zasnę? To chyba najbardziej nieprawdopodobna opcja, na jaką kiedykolwiek wpadłem. 
Postawiłem zwierzaka na ziemi, a opróżniony już z cieczy kubek umyłem. Lubię, kiedy panuje czystość oraz wszystko jest na swoim miejscu. By w jakimś stopniu ochronić się przed zimnem założyłem na stare ubrania, które pełniły funkcję piżamy, założyłem jedynie bluzę. 
Na zewnątrz nie było aż tak zimno, jak się spodziewałem, jednak mimo tego na głowę naciągnąłem kaptur. Nawet gdyby ktoś zauważył, że łamię regulamin, będzie miał problemy ze zidentyfikowaniem mnie. Chociaż praktycznie wszyscy mają na to wywalone, zawsze znajdzie się jakiś kapuś. Z cichym westchnięciem oparłem się o ścianę budynku i zerknąłem w górę. Przez światła miasta zobaczenie gwiazd wydawało się niezwykle trudne. 
Szybki odgłos kroków wyrwał mnie z zamyślenia. Oderwałem wzrok od nocnego nieba i rozejrzałem dookoła, poszukując wzrokiem źródła hałasu. Była to drobna dziewczyna, której zarówno ubranie jak i ciało było przyozdobione plamami krwi. Przy tak dobrym świetle księżyca było to doskonale widoczne. Przez chwilę jej czerwone oczy spoczywały na mnie, ale dosłownie chwilę później zniknęła w części budynku przeznaczonej dla dziewcząt. Pewnie była tą samą osobą, którą zauważyłem z okna mojego pokoju. Może i miała zakryte pół twarzy, ale dzięki jej charakterystycznym ślepkom i różowym włosom na pewno rozpoznałbym ją na szkolnym korytarzu. 
Oparłem głowę o chłodną ścianę budynku. Ciekawy sposób na spędzanie czasu, który zwykle inni wykorzystują na sen. Ciekawe, kogo zamordowała. I dlaczego. Po przelaniu czyjejś krwi śpi spokojniej, czy jak? W sumie, bardzo prawdopodobne, w końcu wszyscy tutaj jesteśmy psychopatami. Naciągnąłem bardziej kaptur na głowę i zacząłem wracać do swojego pokoju, już powoli zaczynało mi być zimno.
Swoją drogą, ciekawe, czy ona mnie rozpozna. I jeżeli tak, czy zwróci mi jutro jakąś uwagę, jeżeli przypadkiem się spotkamy.

<Mauvais?>

Od Ivan'a C.D Seo-Joon

-mam nadzieję, że x nie będzie sprawdzać jak mi idzie – wymamrotałem na odchodnym.
Jakoś do mnie nie docierało, że chłopak sam zaproponował mi pomoc. Jakoś też, nie bardzo okazywał, jakąkolwiek sympatie i często dawał mi do zrozumienia, że niespecjalnie mnie lubi. Nie rozumiałem więc, dlaczego Seo-Joon chciał mi pomóc. Nigdy bym się tego po nim nie spodziewał. Poszedł na budowę nosić jakieś wory cementu, to będzie dość zabawne, gdy będzie nosić, worki ważące tyle co on. Zająłem się resztą, konserwacja jakiś pier.duł, najpierw musiałem zedrzeć farbę, jak było w instrukcji, a dopiero później mogłem to pomalować, czy coś… Nie zajęło mi to długo, myślałem o chłopaku, który za mnie poszedł na budowę – to naprawdę miłe. Następnie ruszyłem szybkim krokiem, pomóc w kuchni do kolacji, krojenia i struganie warzyw. Zabrałem z kuchni croissanty. Wziąłem je chyba tylko po to, by jakoś pokazać chłopakowi wdzięczność. Przecież, dzięki temu skończę to dzisiaj. Gdy posprzątałem po gotowaniu z kucharzem, wyszedłem. Zorientowałem się czy chłopak skończył, musiał być zmęczony po czymś takim. Zerknąłem na godzinę… za chwile 18. Lepiej jak się ruszę. Zostawiłem szybko jedzenie w namiocie. Ostatnie zadanie; przekopanie ogródka. Znalazłem ogrodnika, który został poinformowany i bez słowa dał mi łopatę. Przyjeżdżając tutaj, nigdy bym nie pomyślał, że będę się bawić w takie rzeczy. Powinienem zagrać obrażoną dziunię, założyć nogę na nogę i udawać, że to wszystko mnie nie dotyczy. Ciekawe co wtedy ta biała pier.doła by zrobiła. Podczas kopania, usłyszałem dziadka.
- uważaj na sadzonki. – burknął, nie przyjemny typ. – tutaj masz ziemię, którą masz zmieszać, a następnie rozsypać nawóz. –westchnąłem kiwając głową. Łaskawie coś do mnie powiedział, już go nie lubię. Wygląda jakby na jego skórze, robale zakładały nową cywilizacje, nie chciałem się nawet do niego zbliżać. Spieczony przez słońce z licznymi plamami, zamglone oczy... Starzec bez większego wykształcenia, nieudacznik życiowy, który wylądował tutaj, z przymusu utrzymania się. Wziąłem się znów do pracy. Miałem odciski na dłoniach i małe bolesne ranki.
-mogę rękawiczki? – poprosiłem. Usłyszałem śmiech mężczyzny, który pielił grządki. No chyba nie mogę. Podszedłem do wora z nawozem. Chce rękawiczki…wziąłem łopatę i dzięki niej rozsypałem to wszystko. Tak samo pomieszałem jakąś ziemie. Jego zatwierdzanie mojej pracy tutaj, trwało dłużej niż to, przez ile to zrobiłem. Skończyłem po zmroku. Ogarnąłem się i wróciłem do namiotu, gdzie spotkałem się z Seo-Joon’em.
- wielkie dzięki – powiedziałem z delikatnym uśmiechem – gdyby nie twoja pomoc, dalej bym się z tym męczył –dodałem. Miałem nadzieję, że następny dzień mi odpuści takie roboty. – Tylko nie rozumiem, dlaczego mi pomogłeś? Raczej jestem zdania, że za mną nie przepadasz. – popatrzyłem mu w oczy.


<Seo-Joon'a?>

Od Seo-Joon'a C.D Ivan

- Nie najgorzej...- odpowiedziałem po dłuższej chwili, chociaż tak naprawdę czułem się jakbym nie spał nie wiadomo ile. - dużo masz jeszcze do zrobienia?
- No trochę...nie widziałeś gdzieś przypadkiem ogrodnika? Muszę przekopać ogródek, a na ustalonym miejscu go nie ma.
- Nie, ale sądząc po dniu będzie pewnie za jakieś dwie godziny. Długą masz tą przerwę?
- Nie mam pojęcia. Nikt nie określił ile ma trwać, ale jeśli mam się wyrobić z tym wszystkim do wieczora, to długo sobie nie posiedzę.
Chłopak wyjął z kieszeni kartkę z zadaniami. Skoro od rana zdążył tylko rozładować tira, to na pewno nie wyrobi się dzisiaj z tym wszystkim. Tu było dobre dziesięć punktów. 
- Jeśli chcesz to mogę ci pomóc. - zaproponowałem odwracając wzrok.
Ivan zawahał się przed powiedzeniem czegokolwiek.
- Sądzisz, że to będzie dobry pomysł? 
- Niekoniecznie dobry, ale po pierwsze, nie mam co z sobą zrobić, a chodzenie w kółko już mi się znudziło, a po drugie sam tego dzisiaj nie skończysz. Musimy tylko uważać, aby nikt mnie nie zauważył, więc z tym ogródkiem ci nie pomogę, ale na budowie owszem. Przecież i tak nas nie znają, a wiadomość skierowana do nich o twoim przybyciu zapewne brzmiała, że ktoś, przyjdzie im pomóc, czyli bez określenia kto to dokładnie będzie.
-Jesteś pewny?
- No jasne. Gdy X jest zły nie mówi o niczym dokładnie, a teraz się ruszaj. Im szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy.
Wstałem i czekałem, aż chłopak uczyni to samo. Gdy w końcu wstał, ruszyłem w stronę budowy. Ogrodnika zostawmy na koniec, bo tam mu nie pomogę. Komu innemu bym nie pomógł. W sumie gdyby to nie było spowodowane chorobą Ivan'a, której nawet nie chce przyjąć i wymawiał sobie jej istnienie, to pewnie też bym się nie ruszył. Gdy znaleźliśmy się w pobliżu placu budowy, od razu usłyszeliśmy jednego z robotników.
- O, to wy macie nam pomóc?
W odpowiedzi tylko pewnie kiwnąłem głową, przez co nawet nikomu przez myśl nie przeszło, że jest coś nie tak.
- To świetnie! - powiedział z uśmiechem mężczyzna. - na początek możecie przynieść parę worków cementu z auta.
Na chwilę przystanąłem i przyglądnąłem się mężczyzną.
- Ej...- mruknął lekko przerażony drugi do tego, który wydał nam polecenie. - czy to aby na pewno bezpieczne? Ja chcę jednak żyć. Chyba sobie zapomniałeś gdzie jesteśmy.
- Nie zapomniałem. Przecież to tylko dzieci. Co niby mogą nam zrobić? Jesteśmy tu już długo i raczej nie często widuje się tu jakieś bójki. Mam wrażenie, że to jest zwykła szkoła, a te wszystkie wszystkie historie to wymysły ludzi przez tą nazwę. - odpowiedział że śmiechem pierwszy i zajął się czymś innym.
Powoli ruszyłem z miejsca w stronę auta

<Ivan?>

Od Mauvais C.D ktoś

Przez okno leniwie sączyło się srebrzyste światło księżyca, oświetlając panele na podłodze. Kurz, który zawsze się unosił i zawsze będzie się unosił, wyglądał niczym wyjęty z jakiejś fantastycznej książki o magicznych stworzeniach, które leczą najgłębsze rany swoim dotykiem. Gdyby się rozjerzeć po pokoju pod numerem 329, możnaby stwierdzić, że sam w sobie aktualnie wygląda jak z bajki. Srebne światło oświetla prawie każdy mebel w jakiejś tam cześci, jednocześnie tworząc przerażacy, ale piękny cień na podłodze, dzięki staremu drzewu, które rośnie w pewnej odległości od mojego okna. Właśnie, mojego. Był jeden element, który psuł idealny obraz bajkowego pokoju. A mianowicie, ja. Stojąca w kuchni, wpatrująca się ślepo w okno, ubrana w jakieś nocne, czarne szmaty, zdecydowanie niepasujące do jej codzienniego stylu. Trzymająca w ręce szklankę z wodą, z której powoli sączyłam życiodajny płyn. 
- Jeszcze tylko kilkanaście minut... - szepnęłam sama do siebie, mocniej zaciskając blade palce na szkle. Co jakiś czas zerkałam nerwowo na zegarek, oczekując na całkowitą ciszę nocną, kiedy to każdy powinien już spać, jeżeli chciałby jakoś funkcjonować w dniu jutrzejszym. Ja się... przyzwyczaiłam. A raczej moje ciało i umysł się przyzwyczaiły, że co kilka dni nie śpię tyle ile powinnam, przez tę potrzebę wychodzenia i niesienia cierpienia ludzkości. Nie jestem pewna jak powinnam określić ten nieodłączny aspekt mojego życia. Okropny? Niepotrzebny? Przerażający? Wszystko wydaje się zbytnio przerysowane, wręcz raniące moją osobę. 
Idealną ciszę przerwał niecichy odgłos rzucania szkłem do metalowego zlewu. Na grubej szklance pewnie zrobiły się rysy czy nawet pęknięcia, w końcu nie jest niezniszczalna. Wpadłam jak burza do pomieszczenia, w którym spałam i wyjęłam spod łóżka czarną torbę, która ważyła chyba więcej niż powinna. Położyłam ją na niewielkim stoliczku, a potem na brodzie zawiązałam sobie apaszkę, którą potem zasunęłam na nos. Zawsze tak robię, taki nawyk, który nawet niepamiętam skąd się wziął. Po tym wszystkim ponownie chwyciłam torbę i klucze do pokoju. Przerabiałam to wiele razy, ale zawsze istniało prawdopodobieństwo, że ktoś przypadkiem mnie zauważy. Ale... czy właśnie nie też z tego powodu to robię? Aby poczuć ten podniecający dreszczyk ryzyka? To, połączone z adrenaliną i możliwością ranienia innych jest najlepszą mieszanką, której żadna inna przyjemność nie przebije. 
Zamknęłam cicho drzwi do pokoju, przekręciłam klucz w zamku, który potem włożyłam do zasuwanej kieszeni w moich spodniach, aby przypadkiem nigdzie nie wypadł. Biegłam korytarzami i schodami, aby tylko jak najszybciej wydostać się z tego więzienia. Chyba mogę to tak nazwać. Nie mamy prawa stąd wychodzić, bo są za nami wysyłane listy gończe jakbyśmy byli jakimiś kryminalistami. W sumie nimi jesteśmy, ale po co to ogłaszać całemu światu? Żeby wiedział kogo ma się bać? Bez sensu. Wybiegłam przez bramę do budynku i podbiegłam do muru, na który z łatwością mogłam wejść. Nie obchodzi mnie to, że może główna brama byłaby otwarta, nie lubię prostych rozwiązań. Wbiegłam w pierwszą lepszą uliczkę. Czasem znajduję jakiś ludzi, którzy sobie spacerowali po nocach, a czasami spotykam prostytutki, na których widok czuję ogarniające obrzydzenie. Tak było również dzisiaj. Zaciągnęłam kobietę do ślepego zaułka. Złamałam jej obie nogi i obcięłam język, aby nie mogła drzeć się wniebogłosy. Po tym uderzyłam ją w głowę młotkiem i całkowicie podziurawiłam brzuch. Już po ciosie w potylicę nie żyła, ale co mi szkodzi, aby jeszcze trochę się pobawić? 
Byłam... brudna. Od krwi, od potu. Nie dziwiłam się temu, ale zawsze wprawiało mnie to w dyskomfort. Wróciłam jak najszybciej do szkoły, ale gdy miałam wejść do akademika... poczułam się obserwowana. Popatrzyłam na około, chcąc zobaczyć tego kogoś, o ile ktokolwiek tu był. Kiedy się odwróciłam, ujrzałam postać, która stała oparta o ścianę budynku "D" i mierzyła mnie wzrokiem. Przez chwilę pojedynkowaliśmy się na spojrzenia, nie długo, ale wystarczająco, aby ten ktoś zdążył zauważyć plamy krwi obecne na ciałym moim ciele. Westchnęłam i wbiegłam do internatu, a potem do swojego pokoju. Całe szczęście, że z nikim go nie dzielę. Nie chciałabym kogoś budzić w środku nocy. Na początku wyczyściłam noże pod bieżącą wodą, wytarłam je i gotową torbę znowu schowałam pod łóżko. Potem weszłam do łazienki, gdzie wszystkie moje ubrania jakie miałam na sobie wrzuciłam do umywalki i zalałam zimną wodą, a sama weszłam pod prysznic i pozwoliłam, aby ciecz z kranu moczyła moje włosy i oczyszczała moją skórę. 
Zastanawiam się tylko, kto to był. To pierwszy raz kiedy targają mną jakiekolwiek uczucia kiedy wróciłam z nocnej wyprawy. Niepewność, zaskoczeniem, zaduma. Muszę się tego dowiedzieć. Za wszelką cenę.

<Tajemniczy gościu, którzy czaił się po nocach?>

Szablon wykonała Sasame Ka z Ministerstwo Szablonów
CREDITS
Art Texture1 Texture2