Spojrzałem na zadowolonego chłopaka.
- Tym razem ci się udało.
Odłożyłem butelkę spowrotem na miejsce i powróciliśmy do gry w karty. Nigdy nie przepadałem za tego typu grami, a dzisiaj na dodatek praktycznie za każdym razem przegrywałem.
- Ta gra ma jeszcze jakiś sens? - spytałem już po parenastej rundzie.
- Eh...wydaje mi się, że nie. - powiedział prostując się.
Rozejrzałem się dookoła, aby znaleźć coś, czym można by się zająć. Nie mogąc wymyślić nic innego, stwierdziłem, że warto zaproponować pewną grę, w którą to grałem sam jeszcze będąc w rodzinnym domu.
- Co powiesz na jegichagi?
- Co?
Nie zważając na pytanie chłopaka, udałem się w poszukiwaniu jakiegoś kawałka materiału, monety i gumki recepturki. Gdy już znalazłem wszystkie potrzebne mi rzeczy, usiadłem znowu koło Ivan'a i monetę owinąłem w materiał, którego następne końce związałem gumką.
- Powiesz mi chociaż o co w tym chodzi?
- Powinieneś grać przynajmniej w coś podobnego. Jesteśmy w dwójkę, więc na odpadanie nie zagramy, ale wymyślimy coś innego. Podbijasz to nogą, możesz też podawać do mnie, a ten kto dopuści do upadku "lotki" dostaje tak jakby karę, czyli zapewne jakieś zadanie do wykonania. Co ty na to?
Aktualnie najlepszy pomysł to to może nie był, ale lepsze takie coś niż bezczynne siedzenie. Zważywszy na godzinę pewnie większość śpi. Może nikogo nie obudzimy...
- No dobra. Mi pasuje.
Wszystkie stojące na środku pokoju meble odsunęliśmy tak, aby było mniejsze prawdopodobieństwo przewrócenia się i rozwalenia czegoś. Gdy tylko zaczęliśmy grę, rozległo się pukanie do drzwi. Spojrzałem na chłopaka nie wiedząc za bardzo co robić.
<Ivan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz