Gdy tylko chłopak wyszedł z namiotu, bezsilnie położyłem się na kocu. Miałem odść całego dnia. Tych korytarzy, potworów, zielonych galaret, a zwłaszcza tego upierdliwego nauczyciela. Co mu przez te lata się stało? To pytanie nie dawało mi spokoju. Kto jak kto, ale po nim nie spodziewał bym się takiej zmiany. Jakbym sam tego nie zobaczył, to pewnie bym nie uwierzył na słowo. Wszystko stało się bardziej skomplikowane. Te papiery? To sterta kartek, którą Ivan dostał na początku mnie po prostu załamywała. Kiedyś nie było nic do wypełniania, dostawało się tylko listę dostępnych pozycji i tyle. Wybierało się co się chce robić, gdy były wątpliowści to szybki test i tyle. Teraz im się zachciało bawić w jakieś sekretarki. Nie wiem, czy ten czas mi się po prostu tak dłużył, czy rzeczywiście "współlokatora" namiotu tak długo nie było. Po pewnym czasie zaczął mnie morzyć sen, ale za chwilę do namiotu wszedł chłopak, na co natychmiast usiadłem.
- Dobranoc. - mruknął i się położył. Za chwilę uczyniłem to samo. Minęło parę minut, jak zmęczony usnąłem.
Rano gdy tylko wyszedłem z namiotu, chłopak się obudził. Moja wina czy nie, aktualnie się tym nie przejmowałem. Ranek był chłodny i wilgotny, mimo to słońce przyjemnie padało na wszystko dookoła. Śpiew ptaków również umilał pobyt na zewnątrz. Za parę minut z namiotu wyłonił się Ivan.
- Idziesz na śniadanie? - spytał zaspany przeczesując włosy palcami. Pokiwałem przecząco głową.
- Nie. Nie mam ochoty.
- No to nie.
Gdy tylko odszedł, położyłem się na mokrej trawie. Jak za dawnych lat zacząłem przyglądać się kroplą rosy. Po co? Nie wiem. Kiedyś to robiłem ze względu na to, że rodzice mi zabraniali, bo "będę miał mokre ubrania", a potem po prostu lubiłem oglądać rośliny. Nie chcąc, aby żadna z kropel spadła leżałem w bezruchu jak placek, czekając na powrót chłopaka.
<Ivan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz