- Nie najgorzej...- odpowiedziałem po dłuższej chwili, chociaż tak naprawdę czułem się jakbym nie spał nie wiadomo ile. - dużo masz jeszcze do zrobienia?
- No trochę...nie widziałeś gdzieś przypadkiem ogrodnika? Muszę przekopać ogródek, a na ustalonym miejscu go nie ma.
- Nie, ale sądząc po dniu będzie pewnie za jakieś dwie godziny. Długą masz tą przerwę?
- Nie mam pojęcia. Nikt nie określił ile ma trwać, ale jeśli mam się wyrobić z tym wszystkim do wieczora, to długo sobie nie posiedzę.
Chłopak wyjął z kieszeni kartkę z zadaniami. Skoro od rana zdążył tylko rozładować tira, to na pewno nie wyrobi się dzisiaj z tym wszystkim. Tu było dobre dziesięć punktów.
- Jeśli chcesz to mogę ci pomóc. - zaproponowałem odwracając wzrok.
Ivan zawahał się przed powiedzeniem czegokolwiek.
- Sądzisz, że to będzie dobry pomysł?
- Niekoniecznie dobry, ale po pierwsze, nie mam co z sobą zrobić, a chodzenie w kółko już mi się znudziło, a po drugie sam tego dzisiaj nie skończysz. Musimy tylko uważać, aby nikt mnie nie zauważył, więc z tym ogródkiem ci nie pomogę, ale na budowie owszem. Przecież i tak nas nie znają, a wiadomość skierowana do nich o twoim przybyciu zapewne brzmiała, że ktoś, przyjdzie im pomóc, czyli bez określenia kto to dokładnie będzie.
-Jesteś pewny?
- No jasne. Gdy X jest zły nie mówi o niczym dokładnie, a teraz się ruszaj. Im szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy.
Wstałem i czekałem, aż chłopak uczyni to samo. Gdy w końcu wstał, ruszyłem w stronę budowy. Ogrodnika zostawmy na koniec, bo tam mu nie pomogę. Komu innemu bym nie pomógł. W sumie gdyby to nie było spowodowane chorobą Ivan'a, której nawet nie chce przyjąć i wymawiał sobie jej istnienie, to pewnie też bym się nie ruszył. Gdy znaleźliśmy się w pobliżu placu budowy, od razu usłyszeliśmy jednego z robotników.
- O, to wy macie nam pomóc?
W odpowiedzi tylko pewnie kiwnąłem głową, przez co nawet nikomu przez myśl nie przeszło, że jest coś nie tak.
- To świetnie! - powiedział z uśmiechem mężczyzna. - na początek możecie przynieść parę worków cementu z auta.
Na chwilę przystanąłem i przyglądnąłem się mężczyzną.
- Ej...- mruknął lekko przerażony drugi do tego, który wydał nam polecenie. - czy to aby na pewno bezpieczne? Ja chcę jednak żyć. Chyba sobie zapomniałeś gdzie jesteśmy.
- Nie zapomniałem. Przecież to tylko dzieci. Co niby mogą nam zrobić? Jesteśmy tu już długo i raczej nie często widuje się tu jakieś bójki. Mam wrażenie, że to jest zwykła szkoła, a te wszystkie wszystkie historie to wymysły ludzi przez tą nazwę. - odpowiedział że śmiechem pierwszy i zajął się czymś innym.
Powoli ruszyłem z miejsca w stronę auta
<Ivan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz