Ruszyliśmy w stronę namiotu. Szkielet budynku już był, więc kilka tygodni i odzyskamy prywatność i swoje rzeczy.
- zmienił się? - spytałem zmęczony.
- tak, nawet bardzo. Kiedyś był swoim przeciwieństwem. - odpowiedział.
- czyli mniej czepliwy?
- no, bardziej optymistyczny, milszy. Teraz opryskliwy i nieprzyjemny.
- ciekawe - mruknąłem - szczęście, że nie miał ochoty, na przeszukanie namiotu. Znalezienie broni, papierosów, alkoholu, na pewno by nam nie pomogło - wymamrotałem pod nosem. Byłem zmęczony, całym dniem. Usiadłem w środku i popatrzyłem na pamiętnik. To zakończy całą sprawę z tymi piwnicami. Całe szczęście... Mogło się to skończyć tragicznie. Położyłem się.
- myślałeś nad tym co ci mówiłem?
- ta - westchnąłem - dalej nie mam pojęcia co robić. - mruknąłem i sięgnąłem po papiery, o których zupełnie zapomniałem. - znów muszę pójść po papiery, które poszły razem z budynkiem - mruknąłem nie zadowolony, że znów będę musiał rozmawiać z nauczycielem. Otworzyłem kopertę, odwołanie raczej nie zostało pozytywnie rozpatrzone, jednak żądanie spotkania z ojcem już tak. Ciekawe czy się na to zgodzi... Będzie miał chęć mnie zobaczyć.
- wybiorę sobie jakieś zajęcie, by się nie znudzić. - mruknąłem- bawić się w ofiarę też nie będę - dodałem czytając ostatnią kartę. Położyłem papiery obok. Było tam wszystko o wyroku, o popełnionym czynie. Żaden artykuł prawny nie pozwalał mi na wyrwanie się stąd. Trudno, powoli jakoś myśl, o spędzeniu tutaj reszty życia nie była taka okropna. Po godzinie bezczynności wziąłem papierosa i usiadłem przed namiotem. Nie było nikogo w pobliżu. Mogłem sobie na niego pozwolić. Zastanawiałem się nad tym co powinienem zrobić. Czułem się co raz lepiej, spokojniej, wszystko się jakoś układało... Parzyłem na budowę. Gdy skończyłem, poszedłem na kolację, nie specjalnie głodny, napiłem się herbaty i wróciłem.
- dobranoc - mruknałem do chłopaka. Leżałem pewnie kilka godzin na brzuchu, chcąc zasnąć.
<Seo-Joon?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz