Jestem mu wdzięczny, że nie siedzę sam. Jego słowa dały mi sporo do myślenia. Mam tutaj spędzić resztę swojego życia, nie? Wolałbym spędzić ten czas, spokojnie - bez bycia jakąś ofiarą. Popatrzyłem na nauczyciela.
- pan nic nie wie? -uniosłem brew - szkoła stoi na jakiś korytarzach, lochach, dziwnych eksperymentach. Siedział tutaj jakiś wariat. Nie wiemy, co to jest, poza tym, że jeśli pożre, to trzeba zapalić ogień w środku - odpowiedziałem -a jest tego tyle, bo jak ostatnio schodziłem, to kilka razy mnie to zjadło - wyjaśniłem chłopakowi - jest jeszcze coś na wzór tego co ciebie wtedy zaatakowało, tylko mniejsze i szybsze. - westchnąłem patrząc na chłopaka. Nie mamy żadnej broni. Miałem w spodniach pudełko zapałek. Mam nadzieje, że nic nas nie zaatakuje. Przynajmniej rzucimy na żer nauczyciela. - po to chodziliśmy, by się dowiedzieć co to. - mruknąłem, patrząc na nauczyciela.
- to wygląda na jakąś galaretę, jak niby to może pożreć? - zaśmiał się rozbawiony
- za chwile pewnie przyjdzie to cos, to pana wepcham do środka, zobaczymy jaki wtedy pan będzie mądry - mruknąłem, pod nosem patrząc jak chodzi i zwiedza. Ciekawiło mnie czy udaje, że nic nie wie - ciężko mi w to uwierzyć, że on nie miał pojęcia o tym wszystkim. Przecież to jest ogromne.
- gdzie jest ten wariat?
- nie żyje - odpowiedziałem, idąc za nim kilka metrów. Przeszliśmy do części, do której nie doszliśmy z Seo- Joon'em ani ja sam. Słysząc jakieś stuki w wentylacji, zatrzymałem, się patrząc w górę, po chwili cos wyskoczyło. Male czarne ze szponami. Odsunąłem się znacznie razem z chłopakiem. Nauczyciel chyba tez się tego nie spodziewał. To jest obrzydliwe.
- to jest ta galareta?
- nie - mruknąłem stojąc z chłopakiem przy drzwiach może z 15 metrów od nauczyciela. - jak go zje... - mruknąłem zamykając drzwi, przez które po chwili wpadł. - albo i nie - mruknąłem. Usłyszeliśmy, jak to się dobija. Po chwili zauważyliśmy, jak się przegryza. Przekląłem pod nosem i wzrokiem zacząłem czegoś szukać jakby to zabić. Seo-Joon wziął krzesło, a ja sięgnąłem po drzwiczki od szafki. Gdy tylko wpadło, spróbowałem to zabić. Po kilku uderzeniach moich czy innych cos padło.
- czekamy na galaretę? - spytałem, poprawiając włosy. Ciekawe, jaka niby kare wymyśli.
-chyba wystarczająco widziałem.
-hmm? Czyżbym słyszał strach w głosie?- zaśmiałem się, chciałem go podpuścić. – przestraszyła pana taka mała pierdoła? – dodałem – to nieźle.. – mruknąłem, na co wypchnął mnie za tamte drzwi. – Jest pan żałosny!- krzyknąłem. Otworzył drzwi. - no co? Myślałem, że chce pan poznać galaretkę. - uniosłem brwi. - poza tym, mam nadzieję, że kara nas ominie. Nie było żadnych znaków.
-trzeba było to zgłosić.
-tak, bo ktoś by nam jeszcze uwierzył. - westchnąłem, odziwo spokojny.
<Seo-Joon?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz