W końcu się coś działo. Nie wiem w sumie po co mi to, ale muszę przestać trochę myśleć. Zamknięcie się w czterech ścianach, nie wchodziło w grę- nawet takich aktualnie nie miałem. Gonitwa chwile trwała, skręciłem w lewo… Zatrzymałem się.
- Zadowolony? – usłyszałem zdyszaną kaczkę.
- tak. – uśmiechnąłem się do niego. Miałem nadzieję, że więcej na nich nie trafię. Odszedłem od chłopaka, zostawiając go. Nie chciałem mieć jednak twarzy w kolorze zielonym. Usiadłem w sumie… nie wiem gdzie. Niczego tutaj nie było. Wróciłem do namiotu, po kilku ładnych godzinach, w środku nocy. Seo-Joon nie spał, uśmiechnąłem się do niego.
-przyznaj w końcu, że rzucanie ciastem w innych jest zabawne. – zacząłem na co w odpowiedzi miałem mruknięcie.
- z kim niby rozmawiam? – zaczął z pretensją.
- nie rozumiem – zacząłem patrząc na niego – o co chodzi? – dopytałem.
-nie udawaj, że nie wiesz. Czytałem twoje papiery.
- Czemu grzebałeś mi w rzeczach? – zacząłem zdenerwowany – wiesz co to prywatność – zacząłem unosząc się przy tym.
- to czemu nie powiedziałeś mi, ze jesteś chory?
- bo nie jestem. – prychnąłem – nie mów, że wierzysz wypocinom jakiś dziadków? –warknąłem
-bezpodstawnie by tego nie wypełnili. – mruknął
- mili miejsce to wypełnili proste – prychnąłem – nie jestem chory – mówiłem zdenerwowany – po za tym to moją sprawa i tylko moja – warczałem.
- tak to ciekawe z kim teraz rozmawiam? Z Ivan’em czy z Arthur’em?
*
Wsadziłem dłonie do kieszeni, wyprostowałem się a przydługie włosy spiąłem w kok. Rozejrzałem się uważnie, zatrzymałem swój wzrok na różowo-włosym.
- odpowiesz mi? – usłyszałem, głos chłopaka, usiadłem wygodnie, blisko niego. Popatrzyłem na niego.
- z g a d n i j – przeliterowałem przeciągle, cichym ochrypniętym głosem. Widząc, że nie do końca rozumie, dodałem.- ten yhm „niepożądany” . Myślałem, ze spotkam jakiegoś doktorka, a tutaj niespodzianka. Czego ode mnie chcesz? – spytałem, głosem beznamiętnym, pozbawionym jakichkolwiek emocji. – aaa to się nie spodziewałeś mnie? – wnioskowałem – to już ci tłumaczę, wychodzę, gdy Ivan czuję się zagrożony. Proste, co nie? – mówiłem i wyciągnąłem zza jego poduszki broń, wyciągnąłem miecz z pochwy. – myślisz, że on byłby w stanie tego używać inaczej, jak do szermierki? – mając w odpowiedzi cisze mruknąłem – ja też tak myślę. Nie dopuszcza do siebie, myśli o moim istnieniu, więc nic od niego się nie dowiesz, ale ode mnie, już tak. Powiedz mi tylko, czy ty byś się spodziewał po kimś takim jak Ivan, że jest w stanie torturować, gwałcić swoją matkę? Zabić tak, ale tylko tyle – zacząłem przyglądać się swojej dłoni. – odpowiedz mi, naprawdę myślałbyś, ze on sam by tego dokonał?
<Seo-Joon?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz