Popatrzyłem się na niego wrogo. Atmosfera robiła się coraz bardziej nieprzyjemna. Nie miałem pojęcia, czego można się po nim spodziewać. Mógł teraz równie dobrze siedzieć i gadać, jak i zamachnąć się kataną w próbie zabicia mnie. Wahałem się, czy cokolwiek mu odpowiedzieć, czy jak to mam zwykle w zwyczaju siedzieć i nic nie mówić. Nie podobało mi się to.
- A tobie co? Język odcięli? - prychnął ze złośliwym uśmiechem.
I co mam robić? Z tej sytuacji nie było żadnego odpowiedniego wyjścia. Siedzieć w namiocie nie, wyjść też nie. Miałem go serdecznie dość, a raczej "ich obu". Pasowałoby o czymś takim powiedzieć, a nie zatrzymywać to w tajemnicy tylko do siebie. Nie chciałbym się kiedyś obudzić w nocy i zobaczyć takiego Arthur'a stojącego koło mnie z mieczem czy czym kolwiek innym, na pewno nie w tedy jakbym nie wiedział, że jest chory na takie coś. Nagle rozległ się dźwięk dzwonka. Misja? Teraz w środku nocy? No nic. Trzeba iść. Bez dłuższego zastanawiania wstałem i nie zwracając uwagi na chłopaka wyszedłem z namiotu.
- E. A ty gdzie?
- Nauczyciele mają jakieś zadanie. Może będzie ciekawie...- wymruczałem
Po chwili usłyszałem jak również wychodzi z namiotu i idzie za mną. Miejsce spotkania nauczyciele oznaczyli zapaloną latarką, aby każdy mógł dotrzeć. Po prawie 10 minutach większość uczniów dotarła na miejsce. Z szeregu nauczycieli wystąpił bałwan z całą teczką paperów, którego oprowadzaliśmy po podziemiach.
- A więc tak..- zaczął otwierając teczkę.- przepraszamy za poudkę w środku nocy. Mamy jednak do przeprowadzenia ważną misję. Będzie się nieco różniła od tych zwyczajnych. Zacznijmy od tego, że potrzebujemy dwóch wykonawców i nikogo innego więcej. Ktoś chętny? - spytał podnosząc wzrok. - eh...powinienem widzieć las rąk, a nie widzę a i jednej...
Zaczął spacerować pomiędzy zaspanymi uczniami szukając godnych "ochotników". Wróciwszy na swoje miejsce zaczął dalej przemawiać.
- Już zdecydowałem. Wszyscy jesteście tak zaspani, że pewnie nawet nie dociera do was co mówię, ale...akurat znalazłem dwie osoby, które są na ziemi ciałem jak i umysłem. Seo-Joon i Ivan. Tylko wy tu jeszcze trzeźwo myślicie. Reszta, rozejść się. - zarządził i nie minęło nawet 5 minut, gdy zostaliśmy we dwójkę z X'em i innymi nauczycielami.- no cóż Ivan...zobaczyć jak wygląda rola wykonawców. Przejdźmy do planu. Na sam początek warto podkreślić, że idę z wami. Cały plan też nie wymyślałem ja. Dostałem go od dyrektora i jak jest napisane, tak ma być. W naszym ośrodku wypoczynkowym zagnieździli się jacyś bandyci. Najprawdopodobniej prowadzą nielegalny handel narkotykami. Cały teren ośrodka jest równie zabezpieczony jak ten, więc wyjątkowo będziecie mogli się swobodnie poruszać. Wy macie tylko narobić ruchu. Resztą mam zająć się ja. Nie ma na co czeka. Jedziemy.
Poszliśmy za nauczycielem do opancerzonego samochodu. Cóż...ta misja była...nudna. liczyłem na coś ciekawszego. Całą drogę, która się strasznie dłużyła, przesiedzieliśmy w ciszy. Po dojeździe od razu zabraliśmy się do roboty, ale Arthur...ewidentnie coś knuł. O dziwo na robił wszystko według planu, nie sprawiając żadnych kłopotów. Cały plan jednak nie przewidywał, co mamy robić, gdy nauczyciel będzie w niebezpieczeństwie. Jeden nasz zły ruch, a wszystko mogło się zepsuć. Starałem się obserwować każdy ruch Arthur'a, Ivan'a...nie wiem jak ja mam go nazywać. Narobiliśmy hałasu i pomogliśmy nauczycielowi bezpiecznie "zgładzić" nieproszonych gości. Po wszystkim we trójkę wyszliśmy z budynku. Ciekawe czy w tym roku na lato tu przyjedziemy. Wszystko znajdowało się w pobliżu plaży, więc jest to idealne miejsce do wypoczynku. Szedłem już w kierunku samochodu, gdy usłyszałem niepokojący dźwięk metalu. Odwróciłem gwałtownie głowę. Profesor X stojący już prawie przy samej ścianie, a przed nim Arthur z wyciągniętą kataną w jego stronę. Zbliżał się do niego pomału z wyraźnym uśmiechem na twarzy. Przez cały ten czas czekał tylko na odpowiedni moment, aby go zabić. Nie nawidziłem białowłosemu, ale nie mogłem chyba pozwolić, aby go zabili....a na pewno nie on. Ruszyłem biegiem do tamtej dwójki. Mogłem rozegrać to nieco lepiej. Bez chwili zastanowienia stanąłem przed nauczycielem i złapałem ostatecznie katany. Chłopak nieco się zdziwił, ale wciąż uparcie starał się pchać ostrze do przodu. Moje ręce były już praktycznie całe we krwi. Przerażony nauczyciel stał oparty o ścianę.
- Nienawidzę go, i wiem, że ty też, ale to nie zmienia faktu, że też jest człowiekiem i też ma prawo do życia...- warknąłem zdenerwowany.
Nie wiem po co to zrobiłem. Normalnie życzyłbym temu świrowi tylko i wyłącznie śmierci, jak praktycznie każdemu, ale tym razem nie mogłem pozwolić żeby umarł. Kiedy indziej, ale nie dziś...
<Ivan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz