Gdy wróciłem, popatrzyłem na leżącego chłopaka.
-co ty robisz? – mruknąłem, siadając obok, gdy na mnie popatrzył uśmiechnąłem się delikatnie.
-leże – mruknął
- bywasz przytłaczający – westchnąłem beztrosko, widząc jego nie zrozumienie, dodałem – raz widziałem cię z uśmiechem, nawet po zjaraniu, nie bardzo cię ruszyło – patrzyłem na niego. Raczej nie wiele mu to zarobiło, leżał dalej. Z kamienną twarzą. Mimo to lubiłem go. Raczej nie z faktu, że nikogo tutaj nie znałem, ale po prostu, lubiłem. Mimo kamiennej twarzy wydawał się sympatyczny. Pewnie, gdyby nie to, wyśmiewałbym go na każdym kroku, głównie za bycie karłem, a tu taka niespodzianka! – czekaaaj- powiedziałem, po pewnie 5 minutach, bezczynnego siedzenia. Wziąłem jego kredkę do oczu.
- co ty chcesz zrobić? – mruknął, gdy byłem centralnie przed nim i narysowałem mu, delikatny uśmiech.
- teraz możemy rozmawiać – mruknąłem zadowolony z siebie. – mam zje.bany humor kur.wa, może jakby było inaczej mój zmysł artystyczny by się obudził? – dopowiedziałem zupełnie innym tonem. Po kilku minutach dopiero się do niego uśmiechnąłem, trochę rozpogadzając swoją twarz. – idę zrobić komuś na złość – wymamrotałem pod nosem, czując doskwierającą mi nudę. Po chwili usłyszałem chłopaka za sobą. Popatrzyłem w jego stronę. – widzę, ze nie tylko ja chce komuś zje.bać dzień – mruknąłem, miałem już jakiś tam plan. Podczas śniadania, zorientowałem się gdzie jest mąka, woda… może jajo… tak by była idealna konsystencja. Wziąłem to; miskę, łyżkę no i barwnik. Wymieszałem wszystko, aż powstał glut. – Teraz drzewo… - mruknąłem pod nosem. Gdy siedzieliśmy razem na gałęzi wśród liści, patrzyliśmy w dół szukając dogodnej osoby. Wziąłem w garść trochę masy i zrzuciłem na jednego ucznia, jego mina bezcenna. Na szczęście nas nie zauważył. Uśmiechnąłem się szeroko. Popatrzyłem na Seo-Joon’a
- Nie uwierzę, jeśli powiesz, że cię to nie śmieszy – złapałem jego rękę wsadziłem do masy i rzuciłem w kogoś dalej, oczywiście ręką kaczki, wtedy ten popatrzył, na tę pierwszą zaatakowaną osobę z pretensjami. W końcu nas zobaczyli, pomachałem im i z misą zszedłem do nich. Rzucającej się dziewczynie, uniosłem misę nad głowę, wylałem zawartość. Rozwarła tę gębę, więc wygrzebałem resztę, i wsadziłem jej do ust. Poklepałem po policzku. Przynajmniej sobie poprawiłem humor, przy tym prawie dostałem, nawet trochę dostałem, troszeczkę. Wsadziłem misę tej osobie na łeb i trzasnąłem w nią. Dopiero teraz, zadowolony z siebie, mogłem smakować ten dzień. Popatrzyłem na Seo-Joon’a. Za to na pewno mi się jakoś oberwie… No nic, nie będę się w końcu tak nudzić. Siedziałem przy namiocie.
- wiesz, ze możesz za to oberwać? -usłyszałem kaczkę
- mogę powiedzieć, że na to liczę. - prychnałem pod nosem - wszystko mi jedno, czy mi się dostanie, czy nie. Nudzę się. - wysadziłem
<Seo-Joon?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz