Na dobrą sprawę, nie może nas ukarać za zejście. Wpadłem w dziurę przez przypadek. Nie było tam więc żadnych tabliczek. Patrzyłem uśmiechnięty na nauczyciela.
- skąd uciekliście?
- jak to skąd? Od pana rzecz jasna. Przecież dzisiaj w nocy, pan pilnował- odpowiedziałem - nie widział nas pan, a szkoda. Bardzo chętnie, bym z panem siedział pod gwieździstym niebem, było naprawdę pięknie - mówiłem dalej. Miał już chyba dość mojego pitolenia. Ja też, popatrzył na Seo-Joon'a znów na mnie. Chyba nie zamierza odpuścić. Westchnąłem i ułożyłem się wygodnie. Miałem nadzieje, że nie wymyśli sobie przeszukania.
-może pan z nami posiedzieć, pan szczypior nie narzekał - zachichotalem pod nosem. - po za tym nie wiem dlaczego, pan nas tak piętnuje. Przecież jesteśmy grzeczni. Bardzo grzeczni.
- nie sądzę...
- no i przez takie ograniczenia, pan otoczył się murem od nas - wpadłem mu tym w zdanie - nie wolno się uprzedzać, prawda? Ja też mógłbym się do pana uprzedzić i co? Miło? Nie. - miałem powoli co raz mniej pomysłów, na nudzenie go. - aaa moje papierki wysłane?
- wysłane - mruknął niezadowolony z mojego gadulstwa.
- bardzo się cieszę. - odpowiedzialem szeroko sie usmiechajac.
- nic ci to nie da.
- ja jestem człowiekiem wieeelkiej wiary - mówiłem
- albo powiecie mi, o co chodzi, albo wymyślę coś gorszego niż pomaganie Szczypiorowi - zagroził
- jak jest pan taki mądry juz powinien pan wiedzieć - zacząłem wybijając w niego wzrok. - a teraz ja nie mam czasu na takie pogaduszki, muszę się skupić na kontemplacji o egzystencji i roli człowieka w świecie. - zacząłem poważnie. Miałem nadzieje, że zrozumie przesłanie równe ze spier.dalaj.
- kontemplacji? - zaczął
- za dużo sylab? - znów usiadłem, rozmowa zaczęła biec w złym kierunku.
- powiedzcie mi o co chodzi to pójdę. - oznajmił
- ale pan taki pewny siebie, męski, przystojny...
- dość - przerwał mi chyba juz wiedząc ze zaczne znow pieprzyć
- niedostępny. Stary kawaler jak nic, ile masz pan kotów? Ja lubię koty - mówiłem.
- zamknij się
- jak księżniczka sobie życzy - zachichotalem
- Seo-Joon co robiliście?
- Ivan już powiedział, spacerowaliśmy.
- gdzie?
- no po podwórku, a gdzie?
- właśnie chce się dowiedzieć.
- mam dość! Wyjdź stąd - przerwałem im ta denną dyskusje. - będzie się to toczyć w nieskończoność - warknąłem - i tak nas nie może ukarać, to był przypadek to raz, dwa żadnych pierdolonych tabliczek. - wrzasnąłem w stronę nauczyciela. Był z siebie zadowolony.
- a nie szczerz się tak. Masz próchnicę idioto - zacząłem, dalej. - gorszej pi.zdy od tego tu już chyba nie spotkam -mówiłem dalej wyprowadzony z równowagi. -kur.wa popatrz na niego jak on wygląda! - popatrzyłem na kaczkę, wskazując na nauczyciela. - dość zaprowadzę go tam, mam nadzieję, że go tam zasypia - darlem sie dalej i wstałem wskazalem nauczycielowi by wyszedł
- ruchy! Ruszasz się pan jak ciele - warczałem na co prawie dostałem.
-a a -złapałem go za rękę. - już póki mam ochotę wszystko wyjaśnić - w końcu się ruszył. - bardzo się cieszę, że się dogadaliśmy - westchnąłem idąc z nim.
<Seo-Joon?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz