Przerażony siedziałem, pod zawaloną ścianą. Bałem się ruszyć, a co jeśli zawali się na mnie? Jest ryzyko, że stanie się to i tak. Ruszyłem się jak na złość, gdy tylko się trochę wygrzebałem, na nogę spadł mi kawałek tej pier.dolonej ściany. Zawyłem z bólu. Powoli ruszyłem się dalej, próbując się wydostać. Złapałem się na myśleniu, że chłopak nie trafił tak jak ja. Miałem się skupić na wyjściu... Gdy w końcu się wydostałem, siedząc na gruzowisku, zacząłem masować, obolałe miejsce. Poczułem coś mokrego, całą nogawkę miałem we krwi. Super. Już nie dotykałem rany tylko świecąc latarką, chciałem się zorientować, gdzie jestem. Powoli wstałem i ruszyłem przed siebie. A jeśli znów runie? Strzepnąłem z głowy pył i powoli zacząłem szukać wyjścia. Czy ja mam takie chol.erne szczęście? Życie mi się zwaliło na głowę, piwnica, szkoła, no dawaj losie, co tam jeszcze masz?! Wściekły kopnąłem, połowę drzwi, oczywiście chorą nogą-na co z bólu, myślałem, że się posram. Byłem zrezygnowany, miałem dość. Brakowało mi teraz, głupiego poczucia bezpieczeństwa. Tego cudownego uczucia, które miałem w domu. Żałuję, że nie zgniotła mnie tamta ściana. Nie mam przecież nawet powodu, by stąd wyjść. Myśląc nad swoim życiem, chodziłem powoli, po zawalonym piętrze. Czułem w sobie, że będę potrzebować, jakiejś ucieczki, od tego miejsca -oczywiście jak się stąd wydostanę. Bilard? Bardzo bym chciał. Niestety, ale pewnie w samotności. Albo... Nie, przecież jestem w więzieniu. Objąłem się, nucąc pod nosem ulubioną piosenkę.
Słysząc trzaskanie, na początku pomyślałem, że to budynek, później zrozumiałem, że to kroki. Ruszyłem powoli w ich stronę. Gdy oświetliłem, plecy kaczki, uśmiechnąłem się mimowolnie.
- myślałem, że Cię zgniotło-mruknałem, na przywitanie. Popatrzyłem na jego, w pół przysypaną twarz. Strzepnąłem z niego trochę pyłu i ruszyłem dalej, szukać wyjścia. Widząc ramę okna, usiadlem przy niej. Okropnie bolała mnie noga. Zacząłem coś dłbać, może akurat się uda? Najwyżej mnie zgniecie, a ch.uj mi to. Tak czy inaczej, moje życie jest równe, z wartością brojlera. Prychnąłem i rzuciłem chłopakowi komórkę.
- rób co chcesz. - powiedziałem zmęczony, oparłem się wygodnie o ścianę i zamknąłem oczy, chcąc wrócić myślami do domu. Tak bardzo, tęsknię. Tak bardzo, mi tego brakuje. Czułem się tak słabo, może to przez utratę krwi? Może. Ściągnąłem koszulkę i zrobiłem z niej opaskę uciskową. Mogłem pomyśleć o tym wcześniej, ale skąd miałem wiedzieć, że mam aż takie szczęście? Przerażony i zrezygnowany popatrzyłem na chłopaka.
<Seo-Joon?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz