Kobieta patrzyła na nas z nie dowierzaniem, a uczniowie gapili się jakbyśmy mówili do nich po marsjańsku.
-A-ale..- wyjąkała.- skąd wy to wszystkie wiecie? Takich rzeczy nawet w najlepszych szkołach się nie uczą...bynajmniej nie tak dokładnie. A poza tym...jak udało wam się zrobić to wszystko W ŚCIEKACH!?
- Szczegółowe informacje są zastrzeżone. Chyba powiedzieliśmy już dość dużo.-mruknąłęm
- Racja. Przepraszam, że was oskarżałam. Jeśli chcecie może postaram się o dostęp do ścieków, co wy na to?
- Nie! - powiedzieliśmy jednocześnie.
- Wie pani, mamy na razie dosyć. Przeprowadzanie badań nie jest naszym ulubionym zajęciem. - dodał szybko chłopak co chwile pociągając nosem.
- No dobrze...dzisiaj jest prawie połowa klasy, więc może zostaniecie z nimi do końca lekcji. Usiądźcie do ławek.
Co prawda mieliśmy nadzieję na nieco inne zakończenie wygłaszania naszej pracy, ale jak trzeba zostać - to trzeba. Lekcja minęła dość szybko. Nauczycielka wychodząc z klasy zamknęła ją, aby na pewno nikt w niej nic nie rozwalił. Musieliśmy tkwić na korytarzu, a opuszczenie lekcji raczej nie wchodziło w grę, chociażby dlatego, że wszystkie nasze rzeczy zostały "uwięzione" w tym znienawidzonym pomieszczeniu przez wieku uczniów, nazywanym klasą. Czas przed następną lekcją nie minął nam jakoś bardzo kreatywnie. Wszyscy patrzyliśmy na siebie posępnym wzrokiem. Cisza była od czasu do czasu przerywana kichaniem Ivan'a. Jak na złość, akurat dzisiaj przyszło czterech idiotów, którzy nigdy nie przepuszczą okazji do bójki. Obawiałem się, że dzisiaj nie mogłoby być inaczej. Następne trzy lekcje mieliśmy z panem Arthurem. Lekcja się zaczęła, jednak nauczyciel jeszcze nie przybył. Zapewne szukał klucza. Wszyscy dalej od czasu do czasu rzucali sobie agresywne spojrzenia. Wprawdzie dzisiaj było zaledwie 13 osób, jednak napięcie rosło coraz bardziej, a cisza stawała się coraz bardziej irytująca.
- Pff...jasne. Przyznajcie się, bo wam jeszcze uwierzę. Co robiliście w tych ściekach?- rzucił Esteban
Cofam to, co powiedziałem o Christine. Esteban jest jeszcze bardziej wkur.wiający, chociaż...pewnie jeszcze milion razy zmienię zdanie, ale trzymajmy się na razie tego. Spojrzałem w stronę, z której zazwyczaj przychodzili nauczyciele, jednak jak na razie nikt się nie zbliżał. Oparłem się o parapet, trzymając lewą rękę przy kieszeni, w której zazwyczaj miałem składany nóż. Tak jak mogłem się spodziewać- Esteban i jego "przyjaciele" nie mogliby przegapić tak wspaniałej okazji jaka się właśnie nadarzyła.
<Ivan?>
Wiem, miała być krótka przerwa z napiętą akcją, ale mi takie coś przyszło do głowy i nie dawało spokoju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz