Po lekcjach wpadłem do pokoju i standardowo rzuciłem plecakiem w jego kąt. Usiadłem na biurku. Patrząc na rozwalone zeszyty, zacząłem zastanawiać się nad propozycją Ivan'a. Z jednej strony - i tak nie miałem za bardzo nic do robienia, ale z drugiej strony - miałem dość tego białego głąba. Już od paru lat samo patrzenie na niego jest dla mnie karą. Postanowiłem iść. Byłem już przy drzwiach wejściowych do budynku D, gdy nagle się rozmyślałem i wróciłem do siebie. Zrobiłem jeszcze około siedem takich kursów, gdy natknąłem się na Kaspiana.
- A ty co tak łazisz w te i zpowrotem? - zapytał widocznie rozbawiony
- Tak o...se łażę....taki spacer.
- Co ty kilogramy zrzucasz? Spokojnie, przecież i tak już prawie nic nie ważysz.-powiedział zginając się ze śmiechu.
- Nie kur.wa....nabijam kilometry do "pomoc mierzona kilometrami". - mruknąłęm i odszedłem, zostawiając bruneta za sobą.
Wyszedłem za zewnątrz. O dziwo było dość pusto. Miałem ochotę znowu zawrócić, ale wiązałoby się to z ponownym spotkaniem Kaspiana. Ruszyłem wolnym krokiem przed siebie. Za jakiś czas koło mnie zjawili się towarzysze Estebana.
- Gdzie on jest?!
- A skąd mam wiedzieć? Pewnie z Ivan'em poszli do ścieków.
- Idziemy. - zarządził jeden z tyłu.
- Chwila, chwila. - zatrzymałem ich.- a dostaliście pozwolenie? Wydaje mi się, że skoro wcześniej nie poszliście, to zapewne był tego jakiś konkretny powód. Teraz pozostaje wam tylko czekanie....z resztą, co? Jesteście takimi beksami, że nawet godziny nie możecie wytrzymać bez tego durnia? Kiedyś wróci...może - dodałem szeptem i odszedłem zostawiając ich z tyłu.
Trzeba przyznać, że byli zaskoczeni, a ich miny były bezcenne. Skierowałem się w stronę studzienki, jednak byłem zmuszony obejść budynki, aby nie ściągnąć za sobą tamtej gromadki. Nareszcie dotarłem na plac, przed głównym budynkiem, gdzie znajdowała się ówa studzienka.
<Ivan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz