- I co, może mi jeszcze powiesz, że tu zostaniesz i będziesz czekać aż to wszystko runie na ciebie, hm?
- Choćbyśmy próbowali zrobić jakąś dziurę aby wyjść, to to wszystko się na nas zawali.
- Naprawdę? Rozumiem, może cię dobija fakt, że będziesz musiał siedzieć w tej szkole najprawdopodobniej do końca życia, może za murami szkoły było lepiej - nie wiem. Wiem tylko tyle, że boli cię noga, ale przecież nie każę ci niczego kopać. Na upartego nawet palcem możesz tego nie dotykać, ale chociaż pomógł byś coś wymyślić. Myślałem, że masz więcej wiary w siebie i w innych. Jak się zawali...trudno. Lepiej zaryzykować i spróbować, niż siedzieć i czekać, aż wszystko samo spadnie...
Usiadłem i zacząłem rozważać nad wszystkimi opcjami jakie do tej pory przyszły mi do głowy. Niestety wszystkie najprawdopodobniej zakończyłyby się niepowodzeniem. W tej chwili nie obchodziło mnie szczególnie co robi Ivan. Pogrążyłem się w swoich myślach i tak miało pozostać. Pewnie nawet jeśli by się odezwał, ja nie usłyszałbym tego. Zacząłem przypominać sobie cały plan szkoły, nie zważając na to, że chłopak prawdopodobnie wciąż ma go w kieszeni. Powoli wszystko zaczęło układać się w logiczną całość. Później mimo wszelkich trudności tunele, do których trafiliśmy. Jeżeli na pewno dobrze połączyłem plan tuneli oraz podwórka szkoły, miałem prawie całkowitą pewność, że ziemia się zapadła mniej więcej nad tunelami, a nie piwnicami szkoły. Właśnie, piwnice. To był chyba nasz jedyny ratunek. Znajdując do nich wejście i idąc nimi do samego końca dostaniemy się do drzwi, którymi mieliśmy uciekać przed panią Annie.
- Zaraz wracam.
Od razu ruszyłem w poszukiwaniu wejścia do piwnic. Jedynym utrudnieniem było to, że wejściem do nich był włazy, który teraz zapewne jest przysypany. Normalnie był za dywanem na końcu korytarza. Pobiegłem w jego stronę. Był dywan, a raczej jego strzępki. Zawsze to ułatwiało sprawę. Po chwili znalazłem i właz. Bez chwili zastanowienia rzuciłem się na kolana, aby go odgruzować. Otworzyłem go i nie było żadnych wątpliwości, że to ten. Parę schodków niżej znajdowały się drzwi zamknięte na parę kłódek. Wróciłem do chłopaka.
- Wychodzimy stąd choćby nie wiem co.-spojrzałem na niego.- nawet jeśli musiałbym cię zanieść.- dodałem widząc jego minę gdy wspomniałem o chodzeniu.
<Ivan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz