Byłem zdezorientowany całą sytuacją. Nigdy nie widziałem Estebana, który by tak szybko chciał uciec.
- Co? Jaki nóż? Chyba rzeczywiście mnie dużo ominęło.- mówiąc patrzyłem w stronę w którą uciekł.
- Mówię ci, żałuj że nie przyszedłeś wcześniej.
- No nie ważne. Zasłużył sobie. Idziemy?
Chłopak pokiwał głową potwierdzająco i ruszył pierwszy. Wyszedł, zostawiając mnie na dole i patrzył się z uśmiechem.
- Czemu nie idziesz?
Wlazłem na regał. Byłem zmuszony skakać, żeby się stąd wydostać. Nie wiedziałem, że stanąłem po tej stronie, której była dziura pod meblem, więc podczas wyskoku przez przypadek przerwóciłem regał, przez co ledwo złapałem się drabinki.
- Wybacz, zapomniałem, że nie dostajesz do drabinki. - powiedział uśmiechając się od ucha do ucha.
- Ta, jasne....a co do tej wódki....koło budynku B, Szczypior ma pomieszczenie, w którym trzyma zkonfiskowane rzeczy uczniów. Znajdziesz tam praktycznie wszystko, tylko musisz umiejętnie się zakraść. W końcu nie może cię tam nikt zobaczyć, a zwłaszcza Szczypior. - popatrzyłem w stronę budynku B.- Obok ma też swój "pokój". Pewnie teraz tam siedzi. Trzeba by go stamtąd wywabić i czymś go zająć...i może nawet wiem jak. Wchodzisz w to?
- Pewnie. A przedstawisz mi twój plan?
- Wykorzystamy przestraszonego Estebana i jego grupkę. Namalujemy sobie rany, tak, aby wyglądały jak prawdziwe, idziemy do nich i ich wkurzamy. Będę robił za ofiarę. Kiedy będę już leżał pobiegniesz do Szczypiora i powiesz, że nas pobili. Od razu pobiegnie na miejsce, które mi wyznaczysz płosząc przy okazji tamtych idiotów, więc będą się przez jakiś czas gonić po całym terenie szkoły. Pewnie na początku pobiegną gdzieś w stronę tej dziury, którą wieźliśmy do tych piwnic, więc będziemy mieli sporo czasu. Inni nauczyciele będą zajęci. Musimy uważać na Kaspiana, a z nauczycieli jedynie możemy się natknąć na pana Arthura, który będzie miał wszystko gdzieś i gdyby inny nauczyciel spytał go czy coś widział, jego odpowiedź standardowo brzmiałaby "nie, nic się nie działo", więc może zostaniemy uratowani.
- No dobra, a więc...?
- Idziemy do mnie.
Od razu poszliśmy do budynku D. Weszliśmy do mojego pokoju.
- Em...nie chciałoby ci się tu nie raz posprzątać?
Rozejrzałem się. Faktycznie, był burdel. Książki i zeszyty były rozp.ierdolone wszędzie.
- Raczej nikt mnie nie odwiedza, więc nie spodziewałem się gości. - powiedziałem po chwili milczenia.
- A czym dokładniej mamy to namalować.- powiedział chłopak unosząc jedną brew.
Ruszyłem do łazienki przynosząc z niej farby do twarzy i jeszcze pełno innych kosmetyków.
- Farby? Skąd ty to wszystko masz? - spytał zaskoczony.
- Większość przytahałem z domu.
Zabraliśmy się za robienie sztucznych ran. Muszę przyznać, że nie wyszły najgorzej.
<Ivan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz