- Czuje się jak, małe dziecko przeżywające swoją ulubioną bajkę. – mruknąłem, gdy tylko zobaczyłem mapę. Zerknąłem do listu. Nabazgrany zaplamiony, rozmyty. Ale coś by się dało odczytać.
[…] Podczas budowy, robotnicy znaleźli powojenny bunkier. Większość pomieszczeń zalaliśmy betonem, jednak nie długo po tym, zorientowaliśmy się, że to nie wszystko. Przed bunkrem stał tutaj inny budynek, a z opowiadań miejscowych, dowiedzieliśmy się, że podania mówiły o katakumbach, w których podczas zarazy chowano ciała[…]
– następnie były wskazówki, co do budownictwa. Mało nas to interesowało, więc zerknąłem na drugą stronę. –
[…] Czuję, że powinniśmy to sprawdzić, mimo zaleceń, by tego nie ruszać. Myślę, że w kapliczce, którą zasypaliśmy piachem, może być coś bardzo interesującego – dobrze wiesz, że ciężko jest mi spleść koniec z końcem. Może akurat coś znajdziemy? Biorę się za robotę. Dołączam plany budynków z naniesionymi przeze mnie tunelami, zalanymi pomieszczeniami i w kółku ową kapliczkę.[…]
- Popatrzyłem na mapę. Wyblakłe kółko było naniesione na wschodni mur. Ciekawe, czy się tam dostali. Złożyłem list i wsadziłem go do koperty. Ruszyliśmy zobaczyć tamto miejsce. Nic ciekawego, wysoki mur. Nic nie wskazywało na to, że ma tutaj coś być. Może się pomyliliśmy? Przeszliśmy parę razy wzdłuż, nic.
- Popatrzyłem na mapę. Wyblakłe kółko było naniesione na wschodni mur. Ciekawe, czy się tam dostali. Złożyłem list i wsadziłem go do koperty. Ruszyliśmy zobaczyć tamto miejsce. Nic ciekawego, wysoki mur. Nic nie wskazywało na to, że ma tutaj coś być. Może się pomyliliśmy? Przeszliśmy parę razy wzdłuż, nic.
- Może jednak się pomyliliśmy?
- Nie, to musi być tutaj. – Westchnąłem na jego stwierdzenie, przecież nic tutaj nie było. Usiadłem na dziwnej górce, na której wyrosło potężne drzewo. Zapadłem się miedzy korzenie. Cały mokry wstałem. Zamruczałem, niezadowolony otrzepując się. Popatrzyłem w korzenie. Za nimi była pusta przestrzeń.
- wejdziemy znów pod ziemię? – uniosłem brew-limit szczęścia już wyczerpaliśmy – dodałem. Zerknąłem na komórkę.
– Lepiej, gdy zaopatrzymy się w latarki.
- racja – zgodziłem się, widząc stan baterii. Miałem cichutką nadzieję, że w tej kapliczce będzie drugie wyjście. Mimo kilku tygodni dalej się tutaj nie zaaklimatyzowałem, a moim największym marzeniem była ucieczka stąd. Idąc razem, zastanawiało mnie czy chłopak, tak jak ja – ma nadzieje o drugim wyjściu?
- Latarki, na pewno mają nauczyciele – wyrwał mnie z zamyślenia, gdy przyszliśmy na dziedziniec.
-Ot, tak, nam ich nie dadzą. – zamyśliłem się. Razem zaczęliśmy opracowywać plan, jak dostać się do latarek. Mieliśmy tylko dzień, jutro przecież mamy mieć przejebane. Na pewno nie zdążymy. Gdy już wszystko zaplanowaliśmy, był wieczór. Okropieństwo, aż tyle nam to zajęło? Miałem udawać, że coś mi się stało nogą. Robienie dramy wyjątkowo mi wychodziło. Chłopak wtedy miał się zakraść. Nadprułem szwy i upadłem, krwawiąc. Złapałem się mocno za nogę. Zwróciłem na siebie uwagę innych uczniów i co najlepsze nauczycieli. Seo–Joon ma teraz szanse. Szybko, zabrali mnie do pielęgniarki, która zrobiła opatrunek, w sumie miła kobieta. Miałem nadzieje, że ta chwila wystarczyła chłopakowi.
Gdy wyszedłem, nie mogłem go znaleźć. Zmartwiło mnie to. Widząc, że chyba ma problem. Kur.wa miałem racje. Za dużo szczęścia. Nie mogło pójść po naszej myśli, przyłapali go. Tylko fakt, że wyciągnął mnie z sypiącego się budynku, sprawił, że podszedłem.
Podsłuchałem rozmowę, z bezpiecznej odległości, miał zostać ukarany za wkradnięcie się, do pokoju. Głupie latarki. Zorientowałem się, co i jak… Wbiłem się w odpowiedź chłopaka.
- to był mój pomysł, założyliśmy się, podpuściłem go. – zacząłem. – miałem odwrócić uwagę, gdy on zabierze latarki – ciągnąłem, nie dawałem dojść do słowa chłopakowi. Nauczyciele nie do końca wiedzieli, o co chodzi. Wymyśliłem, niby okoliczności, skąd taki pomysł po co... opowiadałem całą tę bajkę. Uwierzyli… super.
-izolatka – niesuper. Przeraziła, mnie taka kara. – jeden dzień wystarczy – dodał nauczyciel. No tak, tutaj raczej nie dostane uwagi do dzienniczka. Przez całą tę bajkę, nie zwracali uwagi na chłopaka, miałem nadzieje, że wziął te latarki. Będę jeden dzień siedzieć zamknięty, w 2 na 2 niech doceni. Kara zaczynała się, od teraz. Nieźle. Położyłem się, na betonie. Co ja mam teraz robić?
Nie wiedziałem, która godzina, jaka pora dnia, co się dzieje. Okropieństwo. W końcu usłyszałem brzdęk kluczy i otwierające się drzwi.
- koniec – usłyszałem, szybko wstałem i ruszyłem do wyjścia. Przez te godziny zdałem sobie sprawę, że nie nikogo znajomego w tej szkole poza chłopakiem- za miast którego poszedłem do izolatki. Idiota. Niech ma podziękowanie, za uratowanie mi wtedy dupy. Ciekawe co mnie ominęło. Znalazłem go przy namiocie.
<Seo-Joon?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz