Nie słysząc od strony chłopaka większego zainteresowania, zrozumiałem, że ma już dość. Zmartwiłem się. Poszedłem do innego pomieszczenia, gdzie był stół, a na nim obrus. Ściągnąłem go. Wróciłem do niego, wytarłem mu twarz i owinąłem go.
- miejmy nadzieje, że nic Ci w tę ranę nie będzie – mruknąłem, zacząłem się śpieszyć z przeszukiwaniem pudeł. Muszę go stąd wynieść. Znalazłem papierosy, tak jak pamiętnik zabrałem. Popatrzyłem na chłopaka, lepiej, jeśli teraz się skupie nad czymś, co mu pomoże. Wziąłem chłopaka na ręce i ruszyłem do pokoju gdzie był stół operacyjny. Przeszukiwałem szafki. Znalazłem wodę. Spróbowałem, po smaku stwierdziłem że to na pewno to. Odwinąłem ten prowizoryczny opatrunek i zacząłem przemywać ranę. Gdy się z tym uporałem założyłem gazę i nowy bandaż. Trochę przy tym po syczał, ale nic mu nie będzie.
- lepiej, jeśli wrócimy – oznajmiłem, popatrzyłem na komórkę. – dopiero 2:15 a ty nie nadajesz się na dalszą drogę. – popatrzyłem mu w oczy. Był ledwo przytomny poobijany, poraniony zmęczony. Miał dość. Wsadziłem papierosa do ust i dzięki jego zapałkom zapaliłem. Wziąłem go znów…
- pomyślę nad dietą dla ciebie grubasie. – zamruczałem z papierosem w ustach. – Pamiętam jak mnie nauczycielka z kolegami nakryła na paleniu, wezwała policje spisano nas i mandat – zaśmiałem się opowiadając mu. Może tym chciałem mu poprawić humor? Nie chciałem, by myślał o tym potworze galarecie doktorku. Lepiej by się wyspał. Przez przejście w kapliczce był problem. Musiał to zrobić sam.
- dobrze się czuje – usłyszałem
- spier.dalaj – prychnąłem pod nosem – wracasz do namiotu.- postanowiłem Jakoś prześlizgnęliśmy się do namiotu. Poczekałem aż zaśnie, poszedłem sam. Może to nie był najlepszy pomysł… Nie mogłem sobie odpuścić tej tajemnicy! Wziąłem ze sobą torbę, może coś znajdę. Ruszyłem z powrotem. Znów zjadła mnie galareta, sposób Seo- Joon’a działa. Pewnie były tutaj by pożerać gości. Super powitanie.
Znalazłem alkohol, papierosy, notatki, dziwne szczury… Żałowałem, że byłem tutaj sam. Teraz, jest tutaj o wiele straszniej. Notatki książki, wszystko pakowałem i wyniosłem… zasiedziałem się, bo o 6, jakimś cudem wszedłem do namiotu. Nie wiem, jak mi się to udało, c u d. Nikt mnie nie zauważył? Miałem nadzieję. Jeszcze pomyliłem drzwi i byłem podrapany. Popatrzyłem na śpiącego chłopaka, nieźle był umęczony, ale na pewno spodoba mu się to, co znalazłem. Przebrałem się i ruszyłem pod prysznic i na śniadanie, nie chciałem go obudzić.
Wróciłem po kilku godzinach zajęć. Ziewając, zauważyłem, że już nie śpi.
-jak się czujesz? -spytałem i podałem mu mój kubek z kawą.
<Seo-Joon?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz