To był impuls, nie myślałem zbytnio. Pociągnąłem za sobą chłopaka. Zatrzymałem się na chwilę, uderzenia fali. Byliśmy w ślepym zaułku. Wziąłem głęboki wdech. Po dłuższej chwili leżałem cały mokry na betonie. Kaszląc, podniosłem się. Musimy stąd wyjść, za nim tamten psychopata się zorientuje, gdzie jesteśmy. Pomogłem wstać chłopakowi, który w dłoniach trzymał mokrego ptaka. Mogliśmy go zostawić. Wyszliśmy z pułapki, a kilka metrów dalej był tamten mężczyzna. Kur.wa. że się nie utopił. Wody w labiryncie zostało, sięgała mi po kolana. Dobrze, że tylko tyle. Niech mu ta piła zardzewieje. Po całym dniu biegania, skakania, jeszcze maraton z psychopatą. Udany dzień. Nie mając siły, na dalszą ucieczkę. Zatrzymałem się. Trzeba się ukryć lub jakoś go zgubić... Albo zabić. Tylko tym razem tak, by nie wstał.
- spróbujmy go zamknąć jednej z cel-zaproponowałem. Otwieraliśmy drzwi, w każdej coś, ktoś był. Słysząc chlupiącą wodę, przeraziłem się. Popatrzałem na chłopaka, który trzymał zamarzniętego, mokrego ptaka. Biedny. Wpadłem do jednej celi, za nim siedzący tam człowiek(?) się na mnie ruszył, ogłuszyłem go latarką. Upadł. Wciągnąłem chłopaka do środka i stanęliśmy, w ciszy. Słyszeliśmy jak idzie... Czułem jak drze ze strachu, przed nim. Gdy mieliśmy wrażenie, że odszedł, wychyliłem głowę. Złapał mnie i rzucił mną o ścianę. Przynajmniej nie ma tej piły. Podniosłem się, unikając kolejnego ataku. Kur.wa ja się tak znam na walce, jak na balecie.
<Seo-Joon?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz