Powoli, okrężną drogą, udało nam się przejść, do namiotu. Po drodze widzieliśmy Szczypiora. Nawet nie siadałem, wiedząc, że jeśli to zrobię, momentalnie zasnę.
- Dobrze byłoby załatwić sobie prysznic i jedzenie. – zamruczałem, myśląc nad tym. – znajdź prysznic – dodałem i oddaliłem się od niego w stronę, gdzie zazwyczaj byli nauczyciele. Oczywiście, że jeden musiał pilnować porządku i j e d z e n i a. Gdy się oddalił, podszedłem do lodówki. Chleb. Coś do niego… Co chwila, spoglądałem na nauczyciela. Jak się tylko odwróci, zauważy mnie. Coś do picia, szybko porwałem worek i wrzuciłem do niego większość rzeczy. Zacząłem się oddalać, co jakiś czas spoglądając za siebie. Mam nadzieję, że nikt mnie nie widział. Gdy moje spojrzenie spotkało się z nauczyciela. Przyśpieszyłem kroku, trzymając siatkę, tak by jej nie zauważył. Dobrze, że jest w miarę ciemno. Udało mi się nie wzbudzić większych podejrzeń. Teraz, gdzie Seo-Joon? Usiadłem przy namiocie, prawie usypiałem, robiąc kanapki. Byłem taki zmęczony. Gdy w końcu wrócił.
-Prysznice postawili na dziedzińcu. – oznajmił – nie ma szans, by przejść tam teraz niezauważonym. – westchnąłem na tę informację.
– jakoś musimy się tam dostać, jak nas jutro tak zobaczą, będziemy mieć kłopoty. – zamyśliłem się – szczypior był obok lodówki. Jednak nie pognał za mną, jak opętany, gdy mnie zobaczył – mruczałem, jedząc kanapkę.
- teraz pewnie siedzi gdzie indziej – mruknął, zgodziłem się z nim, nie mając sił. Wstałem z kanapką w ustach. Podałem mu jedną.
- trudno, jakoś trzeba zmyć z siebie błoto – ruszyliśmy w stronę dziedzińca. Siedział na ławce. No to, co teraz? Wziąłem małego kamyczka. – Rzucę, ptak poleci – wskazałem na kruka – odciągnie jego uwagę, gdy my doprowadzimy się do porządku. – wymyśliłem.
- chyba nie mamy wyjścia – odpowiedział, na co uśmiechnąłem się zadowolony z siebie. Podszedłem na bezpieczną odległość i rzuciłem w dziadka kamyczkiem, wtedy przeleciał kruk, skrzecząc. Chyba się udało, bo teraz pobiegł za nim. Mieliśmy max. 10 minut. Jeśli nawet te 10, to były wymarzone 10 minut. Zimna; no nic nie mam czasu. Niech już coś wymyślą, w za mian naszych pokoi. Gdy wyszedłem, zauważyłem wracającego nauczyciela. Uderzyłem w kotarę, za którą był Seo – Joon. – Spieprzamy. – powiedziałem z nadzieją, że nas nie zauważy.
<Seo-Joon?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz