- umowa była taka, że jeśli się spiszemy to mamy spokój. –westchnąłem. – rozumiem, że lata nie te.. jednak sądziłem, że u pana z pamięcią lepiej. Mam nadzieję jednak, że pan nie zapomniał o moim odwołaniu? Mam nadzieję również, na spotkanie z ojcem.- uśmiechnąłem się pewnie, wbijając w niego wzrok.
-uważaj sobie – zagroził mi.
- przecież nic nie robię… - odpowiedziałem – wstał pan dzisiaj lewą nogą, może melisy? Albo urlopik? Raczej za prace ze strasznymi psychopatycznymi dziećmi, mało pan nie zarabia – ciągnąłem tą gierkę. – niech pan się wywiąże z umowy- dodałem. Chyba nie miał ochoty ze mną dyskutować.
- zobaczymy – prychnął i odszedł. Popatrzyłem na Seo-Joon’a . – możemy się zająć planowaniem, kolejnego zejścia do piwnic – oznajmiłem, ruszyłem w stronę namiotu, Tam zaczęliśmy obmyślać, skąd weźmiemy broń. Nie będzie to takie proste. – wiesz co, z tego co mnie spotkało tutaj, najprzyjemniejszym było napier.dolenie się razem z tobą – zaśmiałem się, chciałem może tym zarazić go swoim uśmiechem…? Widziałem go raz z uśmiechem, może dwa. Przytłaczające. Przestałem się uśmiechać i skupiłem na naszym planie. Nie na długo, szybko się znudziłem i opierając się rękami zaczałem mruczeć pod nosem
- mmm nudzę się. – położyłem się. – chodź zrobić coś, szalonego, ciekawego ale nie aż tak niebezpiecznego jak piwnice coo? – zawyłem błagalnie, chcąc się ruszyć. Rozsadzało mnie trochę – muszę przyznać. –Albo sam ide…- zamyśliłem się nad tym co mogę porobić, sam. – o gramy w bilarda? Kto wygra stawia piwo.
- kto wygra? – zdziwił się.
- no tak, myślisz, że jestem wyśmienitym graczem? – zaśmiałem się
- skąd weźmiemy stól do bilarda i piwo?
-no tutaj może być problem, ale zawsze możemy zagrać w siatkę za miast bilard a a piwo się znajdzie. To jak? Piszesz się na to?
<Seo-Joon?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz