Od kilku dni Rei gapił się w okno. Codziennie. Dzień w dzień. Siedział na parapecie, jego długi ogon zwisał z niego, delikatnie się kołysząc, a kocur samotnie wpatrywał się w świat zza okna zakrytego firankami. W pewnym momencie zaczęłam się martwić, że ktoś go ujrzy, przez co wyda się, iż mam kota, ale siedział tak nieruchomo, aż pewnego dnia w szkole usłyszałam, jak ktoś opowiadał swojemu znajomemu o figurce kota przy oknie. Odetchnęłam wtedy z ulgą. Jednak dalej mnie to niepokoiło. O co może mu chodzić? Nigdy przedtem czegoś takiego nie robił.
Wstałam z łóżka i podeszłam do siedzącego kota, kładąc dłoń na jego głowie, delikatnie ją gładząc.
- Co tam widzisz, Rei? - spytałam go, jakbym oczekiwała jakiejś odpowiedzi. Dachowiec niestety mi nie odpowiedział. A może stety? Nie wiem, czy ucieszyłabym się z tego, jakby Rei przemówiłby do mnie ludzkim głosem.
Powędrowałam swoim wzrokiem za oczami kocurka, dostrzegając Niccolo stojącego pod moim oknem. Zamachał mi dłonią, a ja nie myśląc, od razu odsunęłam firanki, łapiąc za klamkę, aby otworzyć okno. Chciałam tylko do niego zagadać i spytać, o co chodzi. Jednak gdy tylko lekko je uchyliłam, Rei zerwał się z miejsca i wyskoczył z mojego pokoju na dwór. Chwilę patrzyłam za biegnącym kotem, a gdy zniknął z moich oczu, w końcu się otrząsnęłam.
- Łap go, Oni-san! - krzyknęłam do brata. Zostawiłam otwarte okno, wybiegając ze swojego pokoju, trzaskając nieco drzwiami. Później przeproszę za to Zorę, która siedziała u siebie.
Zaczęłam biec najszybciej, jak potrafiłam, wypadając z budynku C, od razu szukając wzrokiem chudego kocura, czy chociażby Niccolo. Nie widziałam ani jednego, ani drugiego. Nosz kurde! Co wstąpiło w Rei’a? Przecież nigdy mi tak nie robił! Zawsze grzecznie siedział w domu, czy teraz w moim pokoju. A teraz wybrał się na spacer, przez który mogę mieć ogromne kłopoty. Zresztą pewnie teraz nie tylko ja…
- Rei, kici-kici – szepnęłam, kucając przy jakimś krzaku. Dachowiec reagował na swoje imię, więc może, jak gdzieś się schował, to mi się ukaże? Kurde, mogłam wziąć telefon z pokoju, przecież teraz nie mam nawet jak się z bratem skontaktować. Odeszłam dalej od budynku C, przybliżając się do głównej siedziby, w której mieliśmy lekcje. Dalej ani śladu po zwierzaku. Jest jeden plus. Pora była dość wczesna, przez co uczniów było mało. Przez chwilę do głowy wpadła mi myśl, aby spytać się kogokolwiek, czy widziało czarno-białego chudego kota, ale nie wiedziałabym, czy ta osoba po tym nie doniosłaby jakiemuś nauczycielowi, że przetrzymuję kota na terenie szkoły. I tak zdobywanie dla niego karmy, czy żwirku jest dość kłopotliwe.
Wyszłam zza budynku szkoły, widząc chłopaka, który trzymał w ustach papierosa. Chwilę stałam tak, wpatrując się w niego.
- Jeśli masz zamiar przypomnieć mi, że palenie jest zabronione na terenie szkoły to won – rzekł od razu, zapalając przedmiot trzymany w swojej dłoni. Przyjrzałam się chłopakowi. Blada skóra, białe włosy i był wysoki, choć to nie jest jakiś wyczyn przy mojej osobie. Wzruszyłam ramionami, robiąc krok w jego stronę.
- Jak chcesz, to sobie pal, mnie to nie obchodzi. Poza tym nie ty jeden łamiesz regulamin – odpowiedziałam, zadzierając głowę delikatnie w górę, natrafiając na jego jasne oczy. - Widziałeś może czarno-białego chudego kota? - spytałam. Zaciągnął się tytoniem, uwalniając obłok dymu w górę.
- Jeśli trzyma się tu zwierzęta, to trzeba je pilnować – rzekł, biorąc kolejny wdech. Przewróciłam oczami na te słowa, ponownie się oglądając wkoło. Stwierdziłabym, że tutaj też nie ma mojego kota, gdyby mój wzrok nie przykuło poruszenie w krzaku niedaleko. Podeszłam w jego stronę, kucając.
- Rei? Kici-kici – szepnęłam, wyciągając dłoń w stronę roślin. Nie zdążyłam nawet zareagować, gdy coś na mnie wyskoczyło, przewracając na plecy. Rei ocierał się głową o moją szczękę, jakby co najmniej tydzień mnie nie widział. Zaczęłam się śmiać, odetchnąwszy z ulgą i położyłam dłoń na głowie kocurka. Głupi kot… Podniosłam się z ziemi, zgarniając mruczącego dachowca w dłonie i zwróciłam się twarzą w miejsce, w którym stał tamten palący uczeń. Jego już nie było, ale czego ja się niby spodziewałam.
- Muszę cię szybko odnieść, bo pewnie zaraz zaczynają się lekcje – powiedziałam do mojego pupila, ruszając szybkim tempem do budynku C, a w tym i do mojego pokoju.
<Rivaille?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz