Dziwnie zareagował, nie potrafiłem przez to wyczuć, o co chodzi. Nic nie poradzę, najprościej, jeśli założę, że on również. Bardziej zaczęło mnie trapić, to co mi później powiedział – o nauczycielach. Muszę stąd uciec… Mam nadzieję, że ojciec jeszcze mi pomoże. Bez niego nie mam szans.
- Jak wolisz, ja już mam dość wody. – wzdrygnąłem się z delikatnym uśmiechem. Popatrzyłem w stronę gałęzi-zazdroszczę ptakom – zaśmiałem się i odszedłem. W namiocie nie maiłem zajęcia… No to wyszedłem z niego. Poszedłem pochodzić między innych, przyglądałem się im, a na stole znalazłem zamokniętą książkę. Czuje, że teraz mam co robić. Powieść fantastyczna – zawsze coś. W namiocie dalej nie było chłopaka. Mało mu najwidoczniej wody. Jak zacząłem czytać, dłużyły mi się minuty na godziny. Jeden rozdział za mną drugi. Po chwili się wciągnąłem, nie mogąc się doczekać, aż będę mógł przewrócić stronę, nawet nie zauważyłem, że siedzę w ciemnościach. Wziąłem latarkę w zęby i przewróciłem pomarszczone wilgotne strony. Ekstra, na chwile zapomniałem, kim jestem, gdzie jestem, o problemach. Na chwile siedziałem w tej książce. Na chwilę, bo rozładowała mi się latarka.
-Kur.wa mać! – wrzasnąłem, rzucając nią i zacząłem szukać kolejnej, nie zauważyłem, że ową latarką dostało się kaczce.
- co ty robisz? – spytał. Zląkłem się i popatrzyłem jego stronę. Otworzyłem lekko usta, analizując wszystko.
- czytałem. – mruknąłem – ale się rozładowała cho.era – prychnąłem i wróciłem do szukania baterii. – spier.dole się, jeśli nie skończę tego czytać – rzuciłem, próbując usprawiedliwić swój napad. Bateria. Super. Położyłem się na brzuchu, sięgając po latarkę i rozkręciłem ją, wyrzuciłem baterie. Włożyłem nową. –Nie działa skur.wysyn – zawarczałem, robiąc niezadowolony dziubek.Czułem się źle, że on ma ze mnie teraz rozrywkę. Przecież to sprawa życia lub śmierci! Prychnąłem, sięgnąłem po komórkę. Rozładowana. Popatrzyłem na Seo-Joon’a. –nie patrz się tak – mruknąłem niezadowolony. Z innej strony miał niezły teatrzyk zdesperowanego dzieciaka. Wstałem w pól zgarbiony, rozglądając się po namiocie. – No nie ma – prychnąłem, popatrzyłem na książkę. Byłem wku.rwiony. Wyszedłem, mijając chłopaka, wziąłem komórkę i ładowarkę podpiąłem ją do kontaktu w pomieszczeniu nauczycieli. Gdy któryś wszedł i mnie zauważył, za nim cokolwiek powiedział, wystawiłem palec
- ciii, ja chce tylko skończyć tą durną książkę – gdy już było 15 % złapałem i pognałem z powrotem do namiotu i teraz znów mogłem zniknąć. Po jakimś czasie zamknąłem książkę zadowolony. – no skończyłem – klasnąłem zadowolony, a do namiotu, zajrzała biała ciapa. To uderzyłem w rzeczywistość, po czymś tak pięknym… odwróciłem wzrok zrezygnowany.
- pomożecie na budowie – powiedział zadowolony, a przynajmniej na tą część zdania zwróciłem uwagę
- że jak pomożemy co? – zacząłem, zdezorientowany nie do końca wiedząc, o co chodzi.
- albo- zaczął, chyba mu przerwałem – mam jeszcze inny pomysł – dodał, jak ja już go nie lubię.
<Seo-Joon?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz